- Ślązaczką jestem od pokoleń, ale z gwarą bywa różnie. Doma, z rodziną bliższą i dalszą, godomy po śląsku. Mąż jest napływowy, więc z nim i dziećmi mówimy już po polsku - mówi Joanna Piktas, naczelnik Wydziału Rozwoju i Promocji Starostwa Powiatowego w Gliwicach.
Od ośmiu lat powiaty pucki i wejherowski organizują konferencje dla nauczycieli regionalistów. To hołd dla wytrwałości strażniczek kaszubskości Pomorza dr Ewy Kownackiej i dr Anety Szopny. W tym roku, po rocznej przerwie, a więc po raz siódmy zawitały do nas nie tylko kaszubskie wygi, ale także goście ze Śląska (Gliwice) i Żmudzi (region Skuodas, północna Litwa). Gliwice i Skuodas są samorządami partnerskimi powiatu puckiego.
Progowy przełącznik
Działa automatycznie. - Tak samo moi rodzice, gdy wchodzą do domu, natychmiast przechodzą na gwarę - wyjaśnia J. Piktas. Są i przełączniki „kierunkowe”, kiedy pani Asia zwraca się do dzieci, a w chwilę potem do swoich rodziców.
To, co kiedyś było skrywane po domach, po 1990 roku przeżywa swoisty renesans. - Dialekt śląski jest pojęciem szerszym. W jego skład wchodzą gwary: opolska, górnośląska i cieszyńska. Różnią się one między sobą - wyjaśnia Magdalena Fiszer-Rębisz, polonistka i dziennikarka, też z Gliwic. Pomimo tych różnic każdy jednak - pewnie nie tylko na Śląsku - wie, co znaczy „ciesza się” albo „trowa”. Gorzej pewnie byłoby w stronę odwrotną.
Jednym z pomysłów, który obie panie postanowiły zrealizować, było zebranie i promocja śląskich, a zwłaszcza powiatowych legend w miejscowej gwarze. Nie zapomniano oczywiście o gliwicko-śląskich zwyczajach, tradycjach i obrzędach. Wiele z nich wpisuje się naturalnie w rok liturgiczny. I tak np. w Poniedziałek Wielkanocny zacni mężczyźni powiatu gliwickiego jadą konno, „aby się w roku darzyło, a ziemia dawała obfite plony”. Zwyczaj znany jest od XVIII w. Objeżdżając pola, śpiewa się pieśni wielkanocne; na koniu wiezione są także paschał i krzyż. Nietypowy jest układ zwierząt, które poruszaj ą się trójkami. Jeźdźcy mają na szyjach i ramionach wieńce z bukszpanu, kawalerowie dwa, a żonaci mężczyźni - niestety - tylko jeden. - Jest rzeczą charakterystyczną, że każdy z mężczyzn musi otrzymać przed procesją błogosławieństwo. Żonaci od żon, a kawalerowie i… księża od swoich mam - podkreślają z uśmiechem gliwiczanki.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.