Znaczki to wieczna przygoda. To jakbyś dotykał krawędzi odległego kraju z niepokojem… po prostu nawiązując z tymi obcymi krajami jakby osobisty i serdeczny kontakt.
"Najpierw zakochujesz się w Antarktyce, a potem ona łamie ci serce" - Kim Stanley Robinson, Antarctica, cytat z: Mikołaj Golachowski, Czochrałem antarktycznego słonia, Marginesy, Warszawa 2016, s. 299.
Antarktyda od samego początku fascynowała. Już pierwsi odkrywcy byli pod wrażeniem tej niezwykłej, oszałamiającej zarówno swoim pięknem, jak i grozą białej pustyni. Liczne są opisy spotkań polarników, którzy w trakcie nawet najbardziej ożywionej rozmowy raptownie milkną. Gdzie wtedy błądzą myślami? – powracają do polarnej ciszy, zakłócanej jedynie odgłosami wiatru.
Na samym krańcu naszej planety – pisał przed laty Richard Evelyn Byrd Jr. – amerykański lotnik i pionier wypraw polarnych – leży spowita w błękicie oceanów ziemia. Niby śpiąca księżniczka, piękna i złowroga, spoczywa w mroźnym śnie otulona w fałdy śnieżnej szaty połyskującej ametystami i diamentami lodu. Cytat z: Alina i Czesław Centkiewiczowie, Kierunek Antarktyda, Iskry, Warszawa 1978, s. 124.
Nie brakuje w literaturze podróżniczej innych podobnie wspaniałych opisów antarktycznej przyrody. To zadziwiające, jakie ten, można powiedzieć, nieludzki krajobraz wzbudzał emocje. Polarnicy dostrzegali piękno w tym zimnym i martwym krajobrazie, w miejscu, w którym najmniejszy błąd może kosztować życie, a jednak sięgali po słowa, które są domeną poezji, żeby opisać swoje wrażenia.
Nie trzeba przemierzać polarnej pustki, żeby zachorować na „polarną gorączkę” – czasem wystarczy dotyk koperty, która przebyła drogę ze stacji polarnej do naszego domu, żeby poczuć nie tylko zimno, ale także i ciepło rąk człowieka, który trzymał ją w swoich dłoniach w tym najzimniejszym miejscu na naszym globie.
Znaczki to wieczna przygoda. To jakbyś dotykał krawędzi odległego kraju z niepokojem… po prostu nawiązując z tymi obcymi krajami jakby osobisty i serdeczny kontakt. W zbieraniu znaczków istnieje pewien motyw podróżowania i nawigacji – pisał czeski pisarz Karel Čapek w opowiadaniu Kolekcja znaczków.
Są kraje, do których nadal, pomimo rozwoju techniki, docierają tylko nieliczni. Właśnie dzięki znaczkom wielu z nas ma możliwość mentalnego dotknięcia tych odległych krajów. Takim miejscem jest niezwykły Biały Ląd, kontynent, na którym bez pomocy zdobyczy cywilizacji człowiek nie ma szans na przeżycie. Nic więc dziwnego, że wszystko, co jest związane z Antarktydą jest kategorią specjalną, niezwykłą we wszystkich aspektach. Tutaj praktycznie nigdy nie ma lata, a zimno, które w innych rejonach świata jest trudne do wytrzymania, tutaj jest odczuwane jako „poranna świeżość”.
Filateliści zainteresowali się Antarktydą dosyć późno. O wiele później niż położona na północy Arktyka posiadająca podobny klimat. Wynika to przede wszystkim z faktu, że Arktyka jest położona blisko Europy i Ameryki, podczas gdy Antarktyda leży daleko od gęsto zaludnionych obszarów planety.
Podczas lata polarnego na Antarktydzie mieszkają przedstawiciele 16 państw. Zimą, na całym rozległym kontynencie, który jest półtora raza większy niż Europa, pozostaje mniej niż tysiąc osób. Dla każdego z nich niezwykle ważna jest poczta.
Losy polarników to długie miesiące zimowania w ciężkich, często nieludzkich warunkach, daleko od bliskich i znajomych. Ludzie ci z wielką niecierpliwością oczekują wiadomości z domu. A żadne fale radiowe i rozmowy telefoniczne nie zastąpią kartki papieru zapełnionej słowami pisanymi własnoręcznie przez najbliższych…
Do połowy lat czterdziestych ubiegłego wieku na całym południowym kontynencie polarnym i pobliskich wyspach nie było ani stałej populacji, ani osadnictwa. Stacje naukowe istniały z reguły nie dłużej niż rok. W przerwach między rzadkimi wyprawami na ten kontynent na Antarktydzie nie pozostawał ani jeden człowiek, nie było więc potrzeby intensywnego połączenia pocztowego z odległym lądem. Zainteresowanie filatelistów było w pełni zaspokojone – według współczesnych koncepcji – skąpym materiałem, który wpadł im w ręce. Sytuacja ta z góry przesądziła w przyszłości o znikomej ilości materiału kolekcjonerskiego z tego okresu.
Do cech poczty antarktycznej naszych czasów dodano istotny akcent. Na wszystkich stacjach naukowych – a ich łączna liczba w ostatnich latach wyniosła nie więcej niż 40 – przesyłka kojarzona jest w większym stopniu z czymś oficjalnym niż w zwykłych stacjonarnych warunkach. Często łączą się z nią oficjalne ceremonie. W książce szefa francuskiej wyprawy zimującej na Ziemi Adeli w latach 1952–1953 Mario Marreta Siedmiu ludzi wśród pingwinów (Iskry, Warszawa 1958, s. 33) autor opowiada o takiej ceremonii. Po przekazaniu uprawnień szefa wyprawy młodemu polarnikowi Mario Marretowi w bazie Terra Nova, musiał on złożyć przysięgę wierności. Wręczono mu torbę z pocztą, bez której zgodnie z tradycją rytuał nie mógłby się odbyć. Marret podniósł prawą rękę i powiedział: „Składam przysięgę pocztową”.
W ten sposób podkreślano znaczenie poczty dla polarnika. Dowódca, który miał świadomość znaczenia poczty dla swoich kolegów, na pewno był kimś, kto wiedział, czym jest sumienne wykonywanie powierzonych mu obowiązków.
Słynny radziecki badacz polarny A.F. Tresznikow w swojej książce: История открытия и исследования Антарктиды, Москва 1963, s. 193, pisał o wyjątkowym znaczeniu poczty polarnej. W rozdziale poświęconym wyprawom na Ziemię Grahama w pierwszych latach powojennych i szczególnej aktywności Brytyjczyków w tym rejonie Antarktydy wspomina:
Angielskie statki wielokrotnie zawijały do tej samej bazy w sezonie letnim. Celem tych wizyt, oprócz zaopatrzenia baz we wszystko, co niezbędne, było odbieranie poczty. Faktem jest, że zgodnie z międzynarodowymi standardami punkt lub obszar, na którym działa jakakolwiek agencja rządowa, był uważany za własność państwa. Takimi instytucjami były urzędy pocztowe. Dlatego szefowie wszystkich baz brytyjskich byli jednocześnie poczmistrzami, a co za tym idzie, oficjalnymi przedstawicielami rządu. Każda baza miała swój stempel pocztowy i z reguły specjalne znaczki pocztowe.
*
Powyższy tekst pochodzi z książki Andrzeja Szostaka "Z pingwinami na krańcu świata, czyli Biały Ląd w filatelistyce". Publikacja ukazała się nakładem Wydawnictwa Poligraf.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.