Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Na ekranie owszem. Hollywood w nie takie kraje zabierało widzów od dekad, ale nakręcony w 1991 roku przez Stevena Spielberga „Hook” jest podróżą szczególną. Bo odbywa ją… No właśnie. Wieczny Piotruś Pan?
Znamy to określenie z psychologii. Tak nazywa się osoby (najczęściej mężczyzn), którzy jakoś nie potrafią dorosnąć. Koncentrują się na sobie, na swoich, kontynuowanych od czasów dzieciństwa, pasjach. Nie chcący brać odpowiedzialności za innych, nawet jeśli mają już żonę i dzieci.
W filmie Spielberga jest jednak inaczej. Piotruś - ten prawdziwy, z książki Jamesa Matthew Barrie’go - jednak dorósł. Stał się nieprzyjemnym pracoholikiem i kompletnie zapomniał jak to było, gdy był dzieckiem i przebywał w baśniowej Nibylandii.
Będzie tam jednak musiał wrócić, gdyż jego dzieci zostały porwane przez tytułowego kapitana Hooka, w którego wciela się tu sam Dustin Hoffman. I chyba kradnie ten film, bo bawi się przed kamerą znakomicie. Podobnie jak cała reszta jego pirackiej bandy.
Niby Piotrusiem jest Robin Williams, a Dzwoneczkiem Julia Roberts, ale na tle upudrowanego i wystrojonego w kapitańskie mundury Hoffmana, wypadają blado. Zwłaszcza podtatusiały i przytyty Williams, który nie bardzo radzi sobie z powierzonymi mu ekwilibrystycznymi zadaniami. Drugi Errol Flynn to to nie był. Więc tu nam coś zgrzyta.
Nie do końca udała się też Spielbergowi kraina do której nas przenosi. Wiadomo, że to atelier. Że napracowano się tutaj sporo przy budowie portu i okrętów, ale… to wszystko? Terry’emu Gilliamowi w „Przygodach barona Munchausena” udało się wyczarować dużo, dużo więcej. Choć z drugiej strony, patrząc na te dzisiejsze filmy z komputera, jest jednak co podziwiać. Bo dekoracje (jednak!) pierwsza klasa. Szkoda tylko, że ich, czyli planów tak mało. Że wciąż jesteśmy w tym samym miejscu.
Teatr telewizji byłby to cudowny. Wysokobudżetowy film hollywoodzki? Niekoniecznie.
A jednak wciąż wraca się do tego filmu. Zwłaszcza w święta, bo przecież to w tym okresie bohater grany przez Williamsa wraca do domu, do Londynu i to stamtąd wyrusza potem do dawnej Nibylandii, teraz rządzonej przez złowieszczego kapitana Hooka.
Jak kończy się ta przygoda? Pewnie Państwo wiedzą. Pytanie tylko: dobrze to, czy źle? „Zarobiony” makler i biznesmen obudzi znowu swoje wewnętrzne dziecko i… No właśnie. Czy nie stanie się teraz przypadkiem wiecznym Piotrusiem Panem przed którym psychologowie ostrzegają, że: „jest skoncentrowany na sobie, nie bierze za nic odpowiedzialności, kłamie, potrzebuje wysokiej stymulacji, zabawek, to może być jakiś gadżet albo przedmiotowe traktowanie kobiety w relacji. Tak jak dziecko, które mówi: „mamusiu już więcej tego nie zrobię”... a potem robi to po raz kolejny”.
I takie pytania rodzą się po obejrzeniu tego filmu i po zagłębieniu się w twórczość Spielberga, który wraz z George’m Lucasem doprowadził niestety do infantylizacji kina. A teraz mamy to co mamy na ekranach. Czyli głownie bajki i trochę komiksów.
Też Państwo właśnie słyszą szyderczy śmiech kapitana Hooka?
*
We wtorek 24 grudnia o 20:30 film wyemituje stacja Cinemax 2. Powtórki: w środę 25 grudnia o 12:20 na tym samym kanale oraz w czwartek 26 grudnia o 22:00 w stacji SCI FI, która powtórzy Hooka w niedzielę 29 grudnia o 19:00.
On-line film jest dostępny m.in w Max, Play, Amazon Prime Video czy iTunes.
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.