Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie, Dwie tylko: p o e z j a i d o b r o ć... i więcej nic... C. K. Norwi
Na szczęście, miłość to także spotkanie (tu jeszcze narzeczonych, jak rozumiemy). Też na dworcu, tym razem lotniczym:
a jednak u wylotu korytarza luster
zobaczyłem z daleka Twój kochany uśmiech
czekałaś na mnie w porcie – tak dobrze jest wracać
kiedy pierwszym obrazem po tej stronie świata
jesteś Ty – nic nie trzeba – tylko przylgnąć mocniej
rozdzielone połówki na nowo połączyć
i że Cię nie opuszczę – słyszysz? – aż do śmierci
powiesz mi? ja Ci powiem. jeszcze pięć miesięcy
Ale tajemnica życia sięga dalej niż zdaje się obiecywać tzw. szczęśliwa miłość. Oto poemat „Anglia”. Jesteśmy, jak się domyślam, w londyńskiej Galerii Narodowej, przed obrazem Tycjana Noli me tangere – „Nie dotykaj mnie” (J 20,17; w Biblii Tysiąclecia: „Nie zatrzymuj mnie”, u Wujka: „Nie tykaj się mnie”). To absolutne arcydzieło. Tiziano Vecelli namalował je około 1515 roku. Miał najwyżej 27 lat. Płótno (170 cm ¢ 90 cm) zawiera niebywałą wręcz kondensację napięcia i piękna. Jezus stoi, lekko odchylony, prawie nagi, z przepaską na biodrach, zgarniając brzeg płótna całunu sprzed wyciągniętej dłoni Marii Magdaleny. Odsuwa się od jej ręki wyraźnie, ale tak, by jej nie zranić. W jego geście nie ma dystansu ani chłodu. Jest miłość. Ludzka, ale i Boska, niepojęta. Maria, na kolanach, w bieli i czerwieni (ona jest jak Polska: klęczy przed Bogiem, w tych barwach), w lewej dłoni ściska naczynie z olejkiem, prawą podnosi w stronę dopiero co rozpoznanego Mistrza. Jest w jej dłoni, oczach i postawie radość i zaskoczenie, czułość i oczekiwanie, zmieszanie i uszanowanie woli Pana. Nie ma buntu. Jest zgoda, jest wszystko:
deszcz uderza po twarzach wiatr podnosi fale
lecz nas to nie przeraża – dryfujemy dalej
przez kościoły pałace muzea galerie
aż do tego obrazu – Noli me tangere
właśnie tu trzeba stanąć choć Pan mówi cicho:
nie zatrzymuj mnie Mario teraz nie zatrzymuj
wśród odsłoniętych piersi i scen z życia świętych
obraz który tnie serce mieczem obosiecznym
czemu nie Michał Anioł czemu nie da Vinci
autoportret Rembrandta albo Słoneczniki
tylko właśnie ta scena w której miłość ziemska
musi w proch się obrócić by odzyskać wieczność
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |