Barbara Gruszka-Zych, zdjęcia Henryk Przondziono
publikacja 15.02.2010 09:17
Serbołużyczanie to kropla Słowian w morzu germańskim. Jest ich 60 tys. Mają swoją literaturę, organizacje i oryginalną tradycję. Na przykład jedyne na świecie "Ptasie wesele".
Zarówno w Chrósćicy, jak i w protestanckim Budyšinku przedszkolaki prezentują ślub w językach łużyckim i niemieckim. Barbara Krahl przygotowuje podopiecznych już po raz 9. – Kiedy przedszkolaki poznają tradycję, już o niej nie zapomną – mówi. Prawie cały dzień odwiedzamy wioski pod Budziszynem, żeby oglądać ptasich weselników. W samym Budziszynie – stolicy Górnych Łużyc – na „Ptasie wesele” zaprasza serbołużycki zespół pieśni i tańca. W muzealnym zbiorze pieśni łużyckich ta poświęcona „ptasim godom” liczy aż 93 zwrotki. W kolejnych – różne ptaki mają zawrzeć małżeństwo.

Ten pełen wdzięczności wobec Słowian obelisk w trzech językach wita wchodzących do Muzeum Serbskiego.Ale nie wszystkie są z tego zadowolone. Na przykład sowa narzeka, że jest zbyt brzydka, a czyżyk za mały. W tradycyjnym stroju państwa młodych dominują czerń i biel z zielonymi dodatkami. Bo czerń dla Łużyczan to także kolor wesela. Na cmentarzu łużyckim w Ralbicy wszystkie krzyże są pomalowane na biało. Razem z otulającą je bielą śniegu tworzą fascynujące, czyste pole. – Biel to symbol niewinności w Bogu – tłumaczą Dyrlichowie. Złocą się w niej imiona, pochowanych tu kiedyś, Hańžy, Hany, Agnes i wielu innych. Dzięki nim ta ziemia jest dziś łużycka.
Artykuły z poszczególnych działów serwisu KULTURA:FilmLiteraturaMuzykaMalarstwoArchitekturaZjawiskaSylwetkiTeka Jujki