Serbołużyczanie to kropla Słowian w morzu germańskim. Jest ich 60 tys. Mają swoją literaturę, organizacje i oryginalną tradycję. Na przykład jedyne na świecie "Ptasie wesele".
Pamiętają nawet Bolesława Chrobrego, który w 1018 r. wcielił te ziemie na kilka lat do Polski. Cenią kard. Stefana Wyszyńskiego, który utrzymywał nieoficjalne kontakty z biskupami łużyckimi, wspierając ich przy wprowadzeniu języka ojczystego do liturgii, co zostało udokumentowane w aktach Stasi. Kochają Jana Pawła II, który ich mobilizował i dowartościowywał. Jeszcze jako kardynał w 1975 r. modlił się w chrósćickim kościele i pod pomnikiem 20 tys. poległych tam w czasie II wojny Polaków.
Archiwalny rysunek „Domowiny” pokazuje dyr. Tomasz Nawka– I miał tam Božu Mžu – opowiada Monika Dyrlich. Zawsze na Nowy Rok i Wielkanoc pozdrawiał Łużyczan w ich języku. Ciocia Benedykta Dyrlicha – Magdalena, urszulanka, mieszkająca w domu zakonnym w Rzymie, kiedyś zdziwiła się, gdy odwiedzili ją księża z Watykanu. Musiała 10 razy nagrywać po łużycku: „Chrystus z martwych stanył, haleluja!”, żeby papież był perfekcyjnie przygotowany do świątecznego wystąpienia. Dziś, po rocznej przerwie, kontynuuje to Benedykt XVI. Podziwiają też Lecha Wałęsę za „Solidarność”, której sami nie mieli.
Białe krzyże RalbicyW nocy z 24 na 25 stycznia łużyckie dzieci wystawiają na parapety okien tace, na których rano znajdują słodkie czekoladowe gniazda i ptaszki. Tak zaczyna się wyjątkowe święto „Ptaci kwas”, co po polsku znaczy „Ptasie wesele”. Według zwyczaju, pstrokata sroka wychodzi za gawrona. Chociaż na dworze mróz, to znak, że wiosna już blisko. Ale też przypomnienie, żeby dokarmiać nie tylko ptaki, ale i inne zwierzęta. W Chrósćicy, łużyckiej i katolickiej wiosce, widać wiele karmników.
Alfons Lehmann-Wićaz, Benedykt Dyrlich z żoną – redaktorzy „Serbskich Nowin”– Przez zabawę i dary w czasach przed-chrześcijańskich obłaskawiano bogów ofiarami, żeby pozwolili wrócić wiośnie – tłumaczy dyr. Nawka. Przedstawienie tradycyjnego łużyckiego ślubu, odgrywanego przez przedszkolaków, odbywa się w sali gimnastycznej szkoły podstawowej, w której uczy się 70 uczniów. Widownia liczy od dwóch lat – tyle mają maluszki ze żłobka – do kilkudziesięciu. Trudno zdecydować się, na kogo patrzeć, bo prawie wszystkie dzieci wyglądają jak na balu przebierańców, z dziobkami i innymi ptasimi ozdobami. Jadwiga Wajsowa od nowego roku przygotowywała swoje 7-latki do przedstawienia. – Wijacie na ptasi kwas, ludziom to jest piękny czas – śpiewa „braška”, mistrz ceremonii z zawadiackim bacikiem.