Serbołużyczanie to kropla Słowian w morzu germańskim. Jest ich 60 tys. Mają swoją literaturę, organizacje i oryginalną tradycję. Na przykład jedyne na świecie "Ptasie wesele".
Duch w dudach– Bez własnej aktywności nic by nam się nie udało – powtarza Alfons Lehmann-Wićaz. – Nie można patrzeć, ile zarobisz, ale co uda ci się zrobić dla Serbołużyczan. Od małego trzeba się uczyć świadomości narodowej. Sam Alfons brał udział w festynach serbołużyckich, grał w łużyckiej drużynie piłkarskiej. Teraz zachęca do tego dzieci i wnuki. W pokoju redakcyjnym pokazuje zdjęcie z wesela rodziców – Hany i Alfonsa, na którym był ks. Alojs Andricki, ich przyjaciel, mający zostać niebawem wyniesiony na ołtarze. Bo wiara i Kościół bardzo pomagały Łużyczanom w przetrwaniu.
Wśród fundatorów katedry jest piękna księżna Anna– Serbołużyczanie powinni latać na skrzydłach, ale stale pamiętać o swoich korzeniach – podkreśla Tomasz Nawka, dyrektor muzeum serbołużyckiego, którego matka jest Polką, a ojciec Michał tłumaczył z innych języków słowiańskich. Sam Tomasz w młodości założył zespół rockowy. Znacznie później nauczył się grać na dudach, bo dopiero wtedy naprawdę czuje się ducha Łużyc. Nawka nazywa chwile znaczące dla Serbołużyczan „godzinami zapisanymi w gwiazdach”.
Na pewno było to powstanie Macierzy Serbołużyckiej w 1845 r., pisma „Serbskie Nowiny” w 1850 r. i związku polityczno-kulturalnego„Domowiny”, zawiązanego 88 lat temu, ale też – bardzo ważne – tłumaczenie Biblii. Benedykt Dyrlich studiował przez pięć semestrów teologię w Erfurcie. Kiedy na Soborze Watykańskim II postawiono na liturgię w językach narodowych, przydał się do zespołu dziesięciu jej tłumaczy na łużycki. – Biblia była zawsze dla nas ważna, kształtowała język i myślenie narodowe – wyjaśnia. – Jej nowa wersja miała świadczyć o rozwoju i żywotności naszego języka. Większość tłumaczyła ją z greckiego, hebrajskiego, łaciny, ale i z języków słowiańskich, ja – z polskiego. Zaczął od Księgi Samuela. W 1976 r. ukazał się dwutomowy „Stary Zakon”.
Na łużyckim cmentarzu w Ralbicy wszystkie krzyże są białePowody miłościPokolenie Dyrlicha, urodzonego w 1950 r., uczyło się słowiańskiej klasyki w Polsce na „Balladynie” Hanuszkiewicza w Narodowym, na „Dziadach” Swiniarskiego w Teatrze Starym i czytała literaturę światową w naszym języku. Najlepiej układały się jej kontakty z ośrodkami kulturalnymi w Warszawie, Katowicach, Krakowie. – Dla nas ważne, że inne narody słowiańskie nie tracą nas z oczu – powtarza Dyrlich. „Z Waszych mogił Słowianie/Martwych wstali Łużyczanie/Gorąco Wam dziękujemy/Wieczną pamięć zachowamy”, można przeczytać na pomniku z 1965 r., przy wejściu do ich muzeum. Łużyczanie czują bliskość z Polakami, którzy tak jak oni nie mieli swojego kraju i przetrwali dzięki kultywowaniu tradycji.