Wykonane prze niego zdjęcia Mickiewicza, Norwida i innych wieszczów znajdują się niemal we wszystkich podręcznikach szkolnych. Tyle samo szczęścia nie miały jego osobiste podobizny. Niemal wszystkie spłonęły w powstaniu warszawskim.
Z rodziną kontaktował się dzięki pomocy kupców, którym przekazywał zapisane na bibule liściki. Nie mogąc wrócić do zaboru rosyjskiego, przyjeżdżał do Krakowa, by spotkać się z krewnymi. Podczas jednego z takich pobytów zorientował się, że jest śledzony. Nie namyślając się długo, chwycił podejrzanego i przycisnął do ściany, dopytując się, czemu za nim chodzi. Jak się później okazało – był to Jan Matejko, którego zafascynowała twarz Michała Szweycera i chciał, by ten pozował mu do nowego obrazu. Twarz Michała ma Piotr Skarga na płótnie „Kazanie Skargi”.
Śmierć za światło
Przebywając w Paryżu, Michał Szweycer przyjaźnił się z Adamem Mickiewiczem, Sewerynem Goszczyńskim i Teofilem Lenartowiczem. Znał też Kamila Cypriana Norwida i wielu innych wieszczów i żołnierzy. Podobnie jak Adam Mickiewicz związał się z towarzystwem towiańczyków. Wierzył, że ówczesny moment dziejowy jest przełomowy dla Polski i świata, a grupowa praca może przyspieszyć nadejście nowej epoki, opartej na walce ze złem i religijności. Tęsknota za ojczyzną potęgowała to przeświadczenie. Myśląc o wolnej Polsce, przekazał 3000 franków Adamowi Mickiewiczowi, który tworzył w Rzymie Legion Polski. Rodzina nieraz miała mu za złe, że – żyjąc w ubóstwie – otrzymywane od niej pieniądze przekazywał na cele społeczne. Te jednak dla Michała miały rangę najwyższą.
Mieszkając we Francji, Szweycer pasjonował się także fotografią. Traktował ją jako dziedzinę sztuki. Mimo że brak pieniędzy nie pozwolił mu na otwarcie własnego zakładu, był autorem powszechnie znanych fotografii Mickiewicza, Norwida i wielu innych emigrantów. Do dziś w Muzeum Polskim w Paryżu przechowywane są jego dagerotypy. Śmierć Michała Szweycera dla rodziny i wielu jego przyjaciół była zaskoczeniem.
Mieszkając w Paryżu razem z gen. Adolfem Rozwadowskim, weteranem powstania listopadowego, 26 maja 1871 r. złamał zakaz palenia świateł. Podgrzewając na palniku spirytusowym wodę na herbatę, Szweycer i Rozwadowski nie zaciemnili okien. Niemal natychmiast do ich mieszkania wpadły wojska rządowe, tłumiące zryw Komuny Paryskiej. Uznając obu za spiskowców, wyciągnęli ich przed dom i rozstrzelali. Śmierć przyjaciół opisał w swoim wierszu „Dwaj towiańczycy” A. Teofil Lenartowicz, omyłkowo zmieniając imię Michała na Ludwika. Michał Szweycer jest również jednym z bohaterów powieści „Mesjasze” węgierskiego pisarza György Spiró. (nap)
***
Pisząc tekst, korzystałam z artykułu Anny Gronczewskiej „Saga rodu Szweycerów”
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...