Roman Sękowski, autor pionierskiego „Herbarza szlachty śląskiej”, uważa, że dzieje regionu trzeba napisać na nowo, aby wyeliminować mity i uzupełnić braki.
Ludzie pytali
Gdy pytam autora herbarza, jak zrodził się pomysł pisania tak pracochłonnego encyklopedycznego wydawnictwa, żartobliwie stwierdza, że już nie pamięta, bo stało się to przed 30 laty. Jednak po chwili dodaje: – Były to czasy, gdy w odrestaurowanym przez Wojewódzką Bibliotekę Publiczną wspólnie z wojewódzkim konserwatorem zabytków Januszem Prusiewiczem zamku w Rogowie przyjmowaliśmy wycieczki szkolne, turystów, nauczycieli, którzy często pytali o herby, co one oznaczają, czyje są, płyty nagrobne, czy coś wiemy o właścicielach majątków w ich miejscowościach. Tych pytań było tak dużo, że postanowiłem zrobić informator na ten temat. Zaplanowałem cztery tomy. Ale jak zacząłem zbierać materiały, stwierdziłem, że można zrobić z tego porządny herbarz. I tak się to zaczęło.
Do tej pory drukiem wyszło 6 tomów monumentalnego dzieła „Herbarz szlachty śląskiej”, pierwszego w Polsce informatora o rodach i herbach szlachty całego historycznego Śląska, zarówno obecnej części polskiej, jak i czeskiej. Chronologicznie obejmuje on okres od XIV do XVIII wieku. Poszczególne tomy zawierające nazwiska opatrzone herbami (jeśli takowe zachowały się), z podaniem nazw miejscowości w językach polskim, niemieckim i czeskim – mają odniesienie w bogatej literaturze oraz poprzedzone są wstępem dotyczącym granic i podziałów wewnętrznych Śląska. Jednocześnie uzyskujemy wiedzę o budowie nazwisk szlacheckich, które mają odniesienia do wykazu poszczególnych linii książąt oraz władców górnośląskich i dolnośląskich.
Należy zaznaczyć, że w odróżnieniu od polskiej szlachta śląska nie stanowiła zamkniętej grupy odizolowanej od reszty społeczeństwa. Nie znano tutaj pojęcia równości szlacheckiej – szlachta śląska była biedna, rzadko posiadała całe wsie. W większości w jednej wsi było od kilku do kilkunastu majątków szlacheckich. Dopiero niedawno wyszło na jaw, iż w okolicy Opola żyją potomkowie rodów szlacheckich utrzymujących się z uprawy ziemi.
Pod koniec XVI w. zaczęły powstawać wielkie latyfundia – państwa magnackie (Herrschaft). Od tego czasu istniał na Śląsku, podobnie jak w Niemczech, formalny podział warstwy szlacheckiej na trzy stany: najniższy szlachecki (Adelstand), rycerski (Ritterstand) i stan panów (Herrenstand). Do tego ostatniego stanu należeli baronowie, hrabiowie, książęta.
Więcej niż gdzie indziej
Zdaniem Romana Sękowskiego, rodów szlacheckich było bardzo dużo – pewnie więcej niż w Wielkopolsce, Małopolsce i na Mazowszu łącznie. Ich rodowody wraz z ciekawymi koligacjami były i czeskie, i morawskie, i polskie, i pruskie, i flamandzkie, i francuskie, i łużyckie, i brandenburskie, i węgierskie, i bawarskie, i… Na przykład ród „Chocimirski” czy też „Chotumirski” lub „Kotumirski” herbu Grabie, według heraldyków niemieckich, przybył na Śląsk z centralnej Polski, według czeskich heraldyków - z Wielkopolski. Polscy heraldycy pojawienie się Chocimirskich na Rusi Czerwonej wiążą z działalnością kolonizacyjną Władysława Opolczyka.
Roman Sękowski wylicza: - Wszystkich tomów herbarza śląskiego będzie 15. Gotowe są do druku już wszystkie hasła herbarza wraz z ikonografią i indeksami, w porządkowanie których wielkie serce wkłada moja córka Anna (pierwszy tom ukazał się w 2002 r. – dop. T.S.M). Przewodnik heraldyczno-genealogiczny „Herbarz szlachty śląskiej”, wydany przez Fundację „Zamek Chudow”, jest cenną pomocą zwłaszcza dla historyków, także dla historyków sztuki i heraldyków, nie można pominąć miłośników regionu, którzy odkryją wiele ciekawostek w strukturach śląskich warstw szlacheckich i z pewnością znajdą odpowiedź na nurtujące ich pytania.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...