Co mają ze sobą wspólnego kołocz, Zmartwychwstanie i „święte nieróbstwo” pobożnych, starożytnych chrześcijan?
W ciągu ostatnich dwudziestu wieków chrześcijanie mieli czasami problem ze zrozumieniem zmartwychwstania Jezusa. Tłumaczono sobie, że przecież Jezus Chrystus jako Syn Boży nie mógł tak zwyczajnie po ludzku umrzeć, a tylko jakby przeszedł na krzyżu w „stan letargu”. Jednak myślący tak ludzie – choć mieli dobre intencje – popełniali poważny błąd. Bo jeżeli Chrystus nie umarł naprawdę, to nie mógł naprawdę zmartwychwstać, a jednocześnie nie dokonałoby się nasze zbawienie. Próżna by też była nasza wiara i nadzieja na życie wieczne.
Zagadnienie życia wiecznego do dzisiaj bardzo interesuje, i to w wielu aspektach. Nawet w aspekcie naszych śląskich spraw. Naprawdę! Nieraz te zagadnienia poruszane są podczas moich spotkań autorskich – na których rozmawiam z Czytelnikami nie tylko o śląskich książkach, ale też … No właśnie!
Kiedyś zapytano mnie: Czy śląsko godka bydzie zowdy, czyli zawsze. Oczywiście, że nie – odpowiedziałem zdecydowanie. Przecież za około 500 lat nikt z ludzi nie będzie się posługiwał – jako językiem żywym – ani śląską godką, ani językiem niemieckim, chińskim ani nawet angielskim. Bo przecież świat coraz dynamiczniej się zmienia i powstanie wtedy jakiś inny język. Tak się przynajmniej prognozuje. Ale nie jest to wróżenie z fusów, gdyż już w dziejach świata tak się działo. Przykładowo Żydzi w swej burzliwej historii przynajmniej trzykrotnie zmieniali język, zaś średniowieczna mowa Francuzów jest niezrozumiała przez mówiących dzisiaj po francusku.
Po takich słowach sala tylko westchnęła: Pierona! Ale żeście nos załomali! Czyli Śląsk niy bydzie wieczny? Wówczas przeważnie tłumaczę, że przecież gdyby Śląsk był wieczny, to byłby jak Ponboczek. A tak nie jest. Bo przeca yno Ponboczek je wieczny i przyjdzie na końcu świata - czyli świat się skończy! Śląsk też! Wówczas przeważnie sala atakuje mnie dalej w taki oto sposób: No tak, skoro Śląsk się skończy, to na pierona my o tym Śląsku tela godomy i go tak chwolymy! Po dioska nom szanować te śląskie tradycje, na co piyc na urodziny kołocz, na co warzyć w niedziela kluski… Osmolić to wszystko, skoro i tak Śląsk kiedyś przepadnie!
I oto poczciwe Ślązoki stają czasami przed taką samą pokusą „świętego nieróbstwa” jak pobożni starożytni chrześcijanie, którzy niekiedy nie budowali domów albo nie obsiewali pola, a tylko czekali na koniec świata, kiedy powtórnie przyjdzie Chrystus i wszystkich weźmie do nieba.
Ale zaro, zaro… przeca Ponboczek doł nom, Ślązokom, tyn Śląsk i kozoł mieć o niego staranie. A jak nie? To co potem powiemy Zmartwychwstałemu Ponboczkowi na Sądzie Ostatecznym? Żeśmy nie piekli kołocza na urodziny, żeśmy nie reperowali dziury w płocie, żeśmy nie szanowali śląskich tradycji, a jedynie czekaliśmy na koniec świat? Przeca Ponboczek wtedy chyba puknie ze śmiychu i wola ani niy myśleć, co złonaczy potym!
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...