Wystawa polskiego artysty fotografa Łukasza Baksika "Macewy codziennego użytku", pokazująca szokujące sposoby wykorzystania żydowskich nagrobków w powojennej Polsce, została otwarta w Narodowym Muzeum Historycznym Republiki Białoruś w Mińsku.
Na kilkudziesięciu czarno-białych fotogramach widać głównie fragmenty macew wmurowanych w ściany budynków mieszkalnych, ale także w obory, cembrowiny i szamba. Używano ich także jako materiału na chodniki. Podczas wojny korzystać z macew zaczęli niemieccy okupanci, ale po wojnie taka praktyka była kontynuowana przez Polaków.
Baksik powiedział PAP, że początkowo chciał sfotografować cmentarze żydowskie, gdyż właśnie na nich odczuł, czym tak naprawdę był Holokaust. Zmienił jednak koncepcję pod wpływem pewnego przeżycia. "W Kazimierzu Dolnym trafiłem na pierwszą macewę, która została przerobiona na koło szlifierskie. Nawet teraz, jak sobie to przypominam, mam ciarki na plecach. Kompletnie nie byłem na to przygotowany" - mówi.
"To samo uczucie ogarniało mnie później, kiedy stanąłem przed pierwszym nagrobkiem katolickim wykonanym z macewy czy przed pierwszą zrobioną z nich w całości ścianą obory liczącą kilkadziesiąt metrów kwadratowych" - opowiada.
Artysta przyznał, że odszukanie macew wykorzystanych jako budulec było bardzo trudne. Jeździł do miejscowości, gdzie znajdowały się kiedyś cmentarze żydowskie, ale nie zachowała się na nich żadna macewa.
"Wiedziałem, że muszą być gdzieś w pobliżu. Chodziłem od zagrody do zagrody i tak trafiałem na ich ślad" - mówi. Baksik odwiedził w sumie około 100 miejscowości.
Fotograf mówi, że nie zna bodaj żadnego cmentarza w Polsce, z którego nie zginęłaby jakaś macewa. "To jest problem w skali całego kraju, ale na pewno istnieje wszędzie, także tu, na Białorusi" - uważa.
Również prezes białoruskiego Towarzystwa Ochrony Zabytków Anton Astapowicz podkreśla, że chociaż ta wystawa materialnie dotyczy Polski, jej tematyka jest bardzo bliska Białorusi.
"Także u nas wykorzystywano macewy na przykład do budowy chodników. Pięć lat temu sam byłem świadkiem, jak w Słucku wznoszono nowe budynki eparchii prawosławnej, wykorzystując jako podmurówkę macewy z dawnych słuckich cmentarzy żydowskich" - powiedział PAP Astapowicz.
Przypomina, że Żydzi żyli na terenie Białorusi od 600 lat. Przed II wojną światową było ich prawie 800 tys. Według ostatniego spisu powszechnego z 2009 r. zostało ich tylko 15 tys.
"Ta wystawa pomoże ludziom zrozumieć, że Białoruś nie jest ziemią monoetniczną, choć tak stara się ją dziś przedstawić wiele osób. Trzeba uświadamiać społeczeństwu, że Białoruś to polietniczna, poliwyznaniowa, polikulturowa ziemia, a białoruski etnos to tylko jeden z jej fragmentów" - podkreśla.
Wystawa w Mińsku jest prezentowana m.in. dzięki współpracy Żydowskiego Instytutu Historycznego, Muzeum Historii Żydów Polskich (MHŻP), Instytutu Polskiego w Mińsku i białoruskiego Towarzystwa Ochrony Zabytków.
Albert Stanowski z MHŻP powiedział PAP, że Muzeum od dwóch lat prowadzi projekt badawczy na Białorusi, starając się opisać historię tutejszej społeczności żydowskiej. Wyniki tych prac od 2012 r. są dostępne na prowadzonym wspólnie przez MHŻP oraz Żydowski Instytut Historyczny portalu Wirtualny Sztetl, gdzie zamieszczane są informacje i zdjęcia dotyczące społeczności żydowskiej poszczególnych miast.
"Przeprowadziliśmy na Białorusi już trzy ekspedycje badawcze. Pokonaliśmy ponad 2 tys. km, by trafić po różnych miejscowości" - podkreśla.
Astapowicz, który współuczestniczy w realizacji projektu ze strony białoruskiej, uważa, że to wspaniale, iż Wirtualny Sztetl wyszedł poza granice dzisiejszej Polski.
"Zawsze mówię, że trzeba patrzeć na rzeczywistość także w perspektywie historycznej i w perspektywie przyszłości. Żyjemy w jednej przestrzeni kulturowej (dawnej) Rzeczypospolitej i wyizolowywanie jednego elementu z Polski czy jednego z Białorusi jest pomyłką" - podkreśla.
Otwarta w czwartek wystawa będzie czynna do 24 lutego.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.