The Beatles to bez wątpienia największy zespół w historii muzyki rockowej. To oni tak naprawdę rozpoczęli ten boom. Wiem, wcześniej był Elvis, byli Little Richard, Buddy Holly, Chuck Berry i inni, ale jednak od Beatlesów rozpoczęła się nowa era muzyki rockowej, która trwa do dziś.
Nie byłoby to możliwe, bez ewolucji. Od prostych, acz świetnych, wpadających w ucho piosenek, które wypełniły pierwsze płyty, poprzez pewne modyfikacje stylu (płyta Help, czy Rubber Soul), po styl już całkowicie dojrzały (przełomowa Revolver i legendarna, nie mająca sobie równych w swoim czasie Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band), który jednakże ciągle ewoluował (szczytem tych eksperymentów był podwójny album The Beatles zwany białym).
Niemniej w pewnym momencie nastąpiło u nich zmęczenie. Sobą przede wszystkim, ale i drogą obraną. Odtrutką na jedno i drugie miał być nowy album Get Back, który miał przynieść w pewnym sensie powrót do korzeni, niemniej szybko okazało się, że nic z tego. Zespół już był na skraju rozpadu i tego już nie dało się odwrócić. Niemniej zarzuciwszy prace nad niemal gotowym Get Back w 1969 roku zebrali się jeszcze raz – na pożegnalną sesję, na której nagrano zupełnie nowe utwory – dzieło dostało nazwę Abbey Road i – nie tylko moim zdaniem – stanowi szczytowe osiągnięcie The Beatles w całej ich karierze. Po prostu postanowili pożegnać się w najlepszym możliwym stylu, który dopracowali do szczytów perfekcji.
Płyta rozpoczyna się Come Together – kompozycją Johna Lennona, która bez wątpienia należy do jego klasycznych dokonań. Niemal funkowy feeling i rockowy zaśpiew w refrenie połączone tu są z hołdem dla klasyki – zwrotki nawiązywały bowiem do You Can’t Catch Me Chucka Berry’ego. Swoją drogą – szef wytwórni Roulette Records – właściciel praw autorskich do Berry’ego Morris Levy uznał, iż należą mu się tantiemy za te nawiązania. Panowie dogadali się w bardzo uczciwy i pożyteczny sposób. Otóż Lennon w 1975 nagrał album Rock’n’Roll z własnymi wersjami piosenek swoich mistrzów z młodości. Dzięki temu Levy wyszedł na swoje, a publiczność uzyskała świetną muzykę. Widać da się i tak, nie trzeba od razu ciągać się po sądach. No, ale zagalopowałem się w dygresji.
sgtelzilcho
The Beatles - Abbey Road Medley (Full) Conventional Stereo Mix
Something George’a Harrisona, to jedna z życiowych kompozycji tego utalentowanego gitarzysty i kompozytora, będącego zawsze w cieniu McCartneya i Lennona. A przecież w przeszłości tworzył piękne utwory (choćby While My Guitar Gently Weeps), a także był głównym eksperymentatorem, jeśli chodzi o brzmienia instrumentów niekoniecznie rockowych (zwłaszcza indyjskich). Piękna ballada o miłości, pełna liryzmu i pięknych partii gitar, których podrobić się nie da.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.