Dziadunio Prus

Aleksander Głowacki w Nałęczowie. Nie zamieszkał tu na stałe, nie wybudował domu, jednak spędził w tym miejscu dwadzieścia osiem sezonów, od 1882 do 1910 roku. Mieszkańcy zżyli się z nim, polubili go i zapamiętali jego prace, życie i obyczaje.

W sierpniu 1888 „Kurier Codzienny” nieocze­kiwanie przerwał publikację „Lal­ki”, pisanej z odcinka na odcinek. Oburzało to czytelników, którzy czekali z niecierpliwością na kolej­ne losy bohaterów: Stacha i Izabeli. Tamten „paraliż wakacyjny” trwał aż do października i rzeczywiście – „Kto »Lalkę« przeżył – wiele prze­żył”, jak pisał Prus po ukończeniu powieści – mówi Bogumiła Wartacz z Muzeum Prusa w Nałęczowie.

Ulubionym miejscem Prusa w Nałęczowie był Pałac Małachow­skich. W czasie jego pierwszego przyjazdu mieściły się tam siedzi­ba administracji Zakładu i miesz­kanie administratora, restauracja Wolskiego, muzeum Nałęczowa i czytelnia z biblioteką, w której często bywał. W pięknej sali balo­wej odbywały się koncerty, a także spotkania towarzyskie i wieczory literackie. W pokoju, na piętrze obok wieży, a potem na parterze, od stro­ny północno-zachodniej, mieszkał i pisał „Placówkę”, „Lalkę”, a przede wszystkim „Kroniki”.

Nałęczowskie smakołyki
Już w czasie pierwszego pobytu w Nałęczowie Prus pisał do żony: „Ja sztyftuje korespondencje z Nałę­czowa, ale mi jeszcze idzie opornie. Chcę wpaść w tych dniach do Lu­blina, Puław, Kazimierza, a może jeszcze do pani Popławskiej. Był tu koncert Górskiego z Paderewskim i wcale się udał, potem zabawa z odczytem (!) na założenie szkółki, a obecnie radzą nad teatrem ama­torskim.” W parku, między Pijalnią Wód Mineralnych a Palmiarnią, znajduje się ujęcie źródła, nazwa­nego przez Prusa „Źródłem Miło­ści”. Powyżej staw z wyspą, na któ­rej w czasach Prusa, w specjalnie zbudowanej altanie, grała orkiestra, umilając letnikom spożywanie po­siłków. Po akwenie można było pływać łódką.

W „Kronice” z 1910 roku pisał: „Po ósmej gość udaje się do jadalni. Jest to sala na pierwszym piętrze średniej wielkości, w niej trzy stoły, obok druga sala z bilar­dem. Służący objaśnia, że można mieć: kakao albo kawę, albo herba­tę, albo mleko, a nawet jaja, szynkę i tym podobne. Prosimy o kawę i wypijamy z odpowiednią ilością pysznego pieczywa nałęczowskiego z masłem antopolskim”.

We wspomnieniach innych
Prus bardzo lubił nałęczow­skie dzieci. Częstował je cukier­kami przy każdej okazji. Jeszcze do niedawna żyli ci, których pisarz obdarowywał słodyczami. Z pozo­stawionych spisanych wspomnień tych osób wiemy też, że Prus chodził do pobliskiej Bochotnicy po mleko. Pewnego razu był świadkiem doje­nia krowy przez gospodynię. Kiedy już ją wydoiła i trzeba było mleko przecedzić, gospodyni podwinęła spódnicę i przelewała je przez ko­szulę. I cóż miał robić? Kupił mle­ko i wypił.

Władysław Górecki, ką­pielowy Zakładu, wspominał „Ach panie, co to był za człowiek, ten dziadzio Głowacki. Chodził po tym parku skromniutko, ubożuchno, jak jaki święty. Pochodzi sobie, pocho­dzi, a potem zatrzyma się na chwilę, wyjmuje czarny notes i coś tam mą­drego wpisze. A przy tym każdego dostrzeże, każdemu się odkłoni, do każdego coś zagada.”

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości