W dziejach Duninowa kościołów było pięć – twierdzą historycy. Zweryfikować tego niepodobna, bo fundamenty trzech pierwszych świątyń są dziś w odmętach Wisły.
Potężny, wzniesiony z cegły kościół w Nowym Duninowie widać z daleka. Ma 101 lat i jest piątym w dziejach tej miejscowości. Pierwsze trzy kościoły usytuowane były tuż nad Wisłą. Zrezygnowano jednak z tej lokalizacji i budowę dzisiejszej świątyni rozpoczęto w znacznej odległości od rzeki. Wtedy, w 1912 roku, gdy dokonywano konsekracji kościoła, nikt nie przypuszczał, że Wisła „przyjdzie” pod same mury – jak za dawnych lat.
Nad wodą deski próchnieją
O pierwszej świątyni wiadomo tylko tyle, że była i… spróchniała. O drugiej – że istniała od XV w. pod wezwaniem św. Mikołaja Biskupa i z czasem... też spróchniała. Podjęto zatem budowę kolejnej.
Kronika parafialna mówi, że trzeci kościół na piaszczystym pagórku nad Wisłą zbudowano w 1596 roku (taka data widniała ponoć na wejściowych drzwiach). Dostawienie dzwonnicy i kostnicy cmentarnej było kontynuacją prac nad poświęconym terenem i budynkami. Czas świetności nie trwa jednak długo. Ponad 200 lat później akta wizytacyjne opisują stan drewnianego kościoła znów jako katastrofalny, i nie tłumaczy tego prawdopodobny pożar z 1812 roku.
Zagadkowa ucieczka
znad Wisły
Parafię czekały poważne zmiany. Najpierw, w 1827 r., założony zostaje nowy cmentarz (istniejący do dzisiaj), następnie, w 1858 r., na jego terenie powstaje kaplica. Siedem lat później stara świątynia zostaje rozebrana.
To logiczne działania, jednak pojawia się pytanie, dlaczego w ogóle zrezygnowano z dotychczasowej lokalizacji. W miejscu starego kościoła pozostały przecież cmentarz, kostnica, no i było to miejsce poświęcone. Może nieustanne zagrożenie powodziowe lub niestabilny grunt? Brak miejsca na nowe groby? Nic z tych rzeczy.
W kronice parafialnej jest zapis o wprowadzonym w 1819 roku pewnym rozporządzeniu administracyjnym. Zakazywało ono grzebania zwłok blisko osad, dróg i cieków wodnych. Założenie nowego cmentarza z dala od ludzkich siedzib i Wisły było więc koniecznością wymuszoną przez carskie władze. Chodziło oczywiście o walkę z powszechnymi wówczas zarazami. W próbie ustalenia prawidłowej chronologii pojawia się ponadto zagadka trudna do rozwiązania.
Do dziś na cmentarzu w Duninowie stoi kaplica cmentarna, której prezbiterium zbudowano już w XVII w. Po co je zbudowano w miejscu, które wtedy jeszcze nie było poświęcone na kult i, jeśli wierzyć kronikarzom, w szczerym polu? Istniał przecież wtedy cmentarz tuż nad Wisłą i funkcjonował tam parafialny kościół. Nikt jeszcze nie planował przeprowadzki znad Wisły, a i nekropolia w nowej lokalizacji powstanie w tym miejscu prawie 200 lat później. Nie ma tu odpowiedzi.
Trudna budowa
Czwarta świątynia Duninowa spełniała swoje zadania tylko tymczasowo. Od razu po rozebraniu kościoła nad Wisłą myślano o postawieniu nowego. Sprawa pozwolenia na budowę ciągnęła się u władz carskich przez dziesiątki lat. Po szeregu nieudanych prób jego uzyskania udaje się je w końcu załatwić ks. Mieczysławowi Kozakowskiemu. Prace ruszają pełną parą w 1901 roku.
Poważne kłopoty przyszły po dwóch latach. Były już zalane fundamenty i nie brakowało ani zapału, ani chętnych do pracy. Cios przyszedł od strony ekonomicznej. 1903 rok przyniósł bankructwo potężnej duninowskiej cukrowni Leonów. To mocno uderzyło w głównego sponsora budowy – barona Ike Duninowskiego, a dla mieszkańców oznaczało znaczne zubożenie.
Pomimo nawet tak poważnych przeszkód budowę ukończono dość szybko. Dokładnie 11 czerwca 1911 roku dokonano konsekracji świątyni dla duninowskich parafian. Kościół – jako piąty z kolei – służy im do dziś. Czwarta, tymczasowa świątynia stoi na cmentarzu jako kaplica, po pierwszych trzech nie pozostał już żaden ślad. Były tam resztki starych mogił, których już nie można było przenieść, i pamiątkowy krzyż. Nic do dzisiaj nie zostało. Budowa tamy w latach 60. we Włocławku spiętrzyła Wisłę i utworzyła szeroki zalew. Fundamenty świątyń i resztki cmentarza są dziś zalane wodami rzeki.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...