– Mam dwa zdrowe płuca. Jedno jest polskie, drugie kaszubskie. Oba ze sobą współdziałają – mówi Łukasz Grzędzicki, prezes Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego.
Jerzy Nacel jest Kaszubą. Urodził się w 1937 r. w Kartuzach. Jego ojciec, Paweł, był przed wojną działaczem Związku Zachodniego, polskiej organizacji patriotycznej. Prowadził też dobrze prosperujący zakład produkujący rowery. Wraz ze swoimi pracownikami stawał w obronie miejscowej ludności szykanowanej przez młodych nazistów z paramilitarnych bojówek. Z tego powodu znalazł się na niemieckiej czarnej liście osób przeznaczonych do rozstrzelania. Kiedy wybuchła II wojna światowa, prowadził działalność dywersyjną – wysadził pobliski most i wiadukt kolejowy, aby utrudnić okupantowi wejście do rodzinnego miasta. Został aresztowany 13 września 1939 r. Niemcy wywieźli go do lasu pod Kartuzami. Kazali wykopać dół...
Tata w Wehrmachcie
Nitką, która wiąże dzieje Gdańska i szerzej Pomorza od czasów św. Wojciecha z czasami obecnymi, jest historia Kaszubów.
– Jesteśmy potomkami wczesnośredniowiecznych plemion pomorskich, żyjemy na tych terenach od wieków – mówi Łukasz Grzędzicki. Kaszubi, niezależnie od okoliczności, zawsze trwali przy Polsce. W czasie II wojny światowej wielu z nich – nauczycieli, księży, samorządowców – z powodu propolskiej postawy było eksterminowanych. W 1942 r. Albert Forster, gauleiter gdański, wydał odezwę skierowaną głównie do Kaszubów, w której stwierdził, że jest to ostatnia okazja na podpisanie folkslisty. Za odrzucenie tej możliwości groziły represje, a nawet śmierć. Wehrmacht potrzebował żołnierzy.
– Część osób, najczęściej młodych, bez rodzeństwa i własnych dzieci, uciekała do lasu i przyłączała się do „Gryfa Pomorskiego”, partyzantki współpracującej z AK. Inni, żeby nie narażać swoich rodzin, szli do armii niemieckiej – mówi Eugeniusz Pryczkowski, kaszubski dziennikarz i poeta. Jego ojciec wybrał drugą możliwość. Walczył w Wehrmachcie na frontach zachodniej Europy. Został ranny w 1944 roku.
– Nigdy nie przestał być Polakiem. Podjął tę trudną decyzję, ponieważ chciał chronić swoich bliskich. Na jego miejscu postąpiłbym dokładnie tak samo – podkreśla Pryczkowski. W PRL Kaszubi także uznawani byli za obywateli drugiej kategorii. Sytuacja zmieniła się nieco w 1956 r., kiedy powołane zostało Zrzeszenie Kaszubskie przekształcone następnie w Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie. Mimo kontroli władz komunistycznych ZKP udało się zachować spory zakres autonomii. Lech Bądkowski, jego współtwórca, był rzecznikiem prasowym „Solidarności”.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...