Zaniepokojenie z powodu budzących wątpliwości teologiczne i językowe przekładów biblijnych wyrażają eksperci Polskiej Akademii Nauk.
Podobnie młodzieżowe „Zaproszono też na tę imprę Jezusa i jego uczniów. Jak zabrakło im wina, matka Jezusa zagadała do niego: poszło całe wino” (wesele w Kanie, J 2,2–3), gdzie słowa impra, a nawet wino zdają się sugerować, że Ewangelia opisuje spotkania (imprezy) typowe dla współczesnych użytkowników języka środowiskowego. W tego rodzaju próbach przenoszenia tekstu biblijnego na grunt regionalnych i środowiskowych odmian polszczyzny na szczególne niebezpieczeństwo narażone są stałe zespolenia wyrazowe (frazeologizmy), będące nierzadko świadectwem bogatej aforystyki ludów Wschodu. Część z tych form trafiła na karty biblijne już w postaciach i znaczeniach utrwalonych. W drodze wiernych tłumaczeń z polszczyzną biblijną na trwałe zrosły się więc takie frazy i zwroty, jak np. lekarzu, ulecz samego siebie (Łk 4, 23), wierzgać przeciw ościeniowi (Dz 26, 14)i in. Jakakolwiek próba oddania tych jednostek w gwarowych czy też slangowych postaciach równa się ostatecznie ich unicestwieniu.
5. Tego typu zabiegi „translatorskie” nie służą, naszym zdaniem, udostępnianiu Pisma Świętego, ale narażają jego treść na językową trywializację, a na płaszczyźnie doświadczenia religijnego na bezrefleksyjne mieszanie sacrum z profanum. Nie mają też, niestety, wartości literackiej, która mogłaby być argumentem na ich „obronę”. Pomysły wątpliwej jakości merytorycznej i nieumiejętne wykonanie szkodzą tekstom uznawanym przez chrześcijan za święte. Szkodzą też dialektowi czy gwarze. Na niewiele zda się również szermowanie hasłem inkulturacji, jeśli przedstawiane teksty będą niedopracowane, a z lokalnej bądź środowiskowej kultury brać będą w sposób nieprzemyślany tylko pewne powierzchowne elementy. Takie zabiegi nie przysłużą się ani ewangelizacji, ani szacunkowi dla regionalizmów i gwar.
6. Należy również poruszyć aspekt prawny. Zgodnie z obowiązującymi przepisami prawo tłumaczenia i wydawania ksiąg liturgicznych, w tym lekcjonarzy i ewangeliarzy, a także dopuszczania ich do liturgii przysługuje konferencji biskupów (por. KPK, kan. 838 § 3). Tymczasem w niektórych parafiach Podhala korzysta się podczas mszy św. z amatorskiego, pośpiesznego i nieposiadającego imprimatur „przekładu” Ewangelii „na gwarę górali skalnopodhalańskich z Zakopanego”.
* * *
Bogactwo i wielowiekowy dorobek polskiej translatoryki biblijnej mierzy się zarówno pomnikowymi dokonaniami teologów-egzegetów, jak też wielorakimi formami indywidualnych prób spotkania ze słowem natchnionym, w tym również jego literackich e adaptacji w konkretnym języku autora i epoki. Naszą intencją nie jest więc krępowanie inicjatyw zmierzających do przybliżania jego tajemnicy i piękna w języku odpowiadającym także wyzwaniom i potrzebom współczesności. Ranga i powaga ksiąg biblijnych wymaga jednak, aby inicjatywy te były dokonywane na poziomie spełniającym wymogi teologiczne, translacyjne oraz stylistyczne. Naszym zdaniem nadzieję na to dają nie tyle indywidualne próby, nawet doświadczonych tłumaczy, lecz zespolone wysiłki, zarówno biblistów, jak i filologów.
dr Artur Czesak, IJP PAN, dialektolog prof. Józef Kąś, UJ, dialektolog dr hab. Stanisław Koziara, prof. AP, językoznawca dr hab. Renata Przybylska, prof. UJ, językoznawca o. dr hab. Wiesław Przyczyna CSsR, PAT, teolog prof. Helena Synowiec, UŚ, dialektolog o. dr Piotr Włodyga OSB, PAT, biblista o. dr Ryszard Wróbel OFMConv, PAT, teolog
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...