W pokazach rycerskich i turniejach uczestniczą przez cały rok. Płock ma swoich prawdziwych rycerzy i białogłowy – dla nich wędrówka w czasy średniowiecza to hobby i codzienność.
W tym roku płocka drużyna rycerska obchodzi 20-lecie istnienia. Od lat członkowie tego bractwa aktywnie uczestniczą w uroczystościach patriotycznych, kościelnych i lokalnych. Spotkać ich możemy m.in. na Jarmarku Tumskim, Orszaku Trzech Króli i Święcie Niepodległości. Swoją obecnością uświetniają imprezy w kraju i za granicą.
Z ojca na syna
– Początki były trudne, mieliśmy tylko jedną kuszę, w dodatku pożyczoną. Gdy pojechaliśmy na pierwszy turniej kuszników do Golubia-Dobrzynia, zajęliśmy trzecie miejsce. To była wielka radość i doping dla nas, by działać. Chyba od tego wszystko się zaczęło – opowiada Stanisław Czylewicz, który był jednym z sześciu założycieli Płockiej Drużyny Kuszniczej. Jak wspomina, pierwszy strój uszył sobie sam.
– Miałem wtedy zakład krawiecki, możliwości były skromne, brało się materiał, jaki był dostępny, dlatego strój uszyłem m.in. z zasłon – wspomina z uśmiechem. Korzenie PDK sięgają 1993 roku i związane są ze Stowarzyszeniem Przyjaciół Zespołu Pieśni i Tańca „Dzieci Płocka”. To właśnie założyciel dziecięcego zespołu Wacław Milke rozbudził w płocczanach chęć utworzenia grupy rycerskiej (kuszniczej). I tak byli członkowie dziecięcego zespołu znów mogli się spotykać i wspólnie działać, odwołując się do rycerskich tradycji.
Dziś przyznają, że hobby to stało się udziałem całych rodzin. Dlatego kusznikami stawali się ojcowie i synowie, a także żony i córki. Obecnie płocka drużyna liczy ponad 20 osób. Przeważają mężczyźni, ale jest też kilka kobiet. Wspólnie włączają się w życie rycerstwa polskiego, współtworząc widowiska historyczne. Przez cały rok biorą udział w turniejach, które odbywają się w historycznych sceneriach zamków: Pomorza, Warmii, Wielkopolski, Mazowsza czy Śląska.
Rok próby
W czasie ich występów usłyszeć możemy o historii bractwa, zobaczyć inscenizację rycerskich pojedynków na miecze, a przede wszystkim obejrzeć pokazy strzelania z kuszy historycznej do specjalnej tarczy. Ale strzelają też do niedźwiedzia, jelenia i oczywiście – jabłka.
– Każdy ma swoją kuszę. Rzecz jasna, musimy mieć stosowne zezwolenia. To nie jest tak, że każdy może strzelać – wyjaśnia Bogdan Kruk, dowódca PDK. – Kobiety też strzelają. Jeżeli jest to kusza lekka, to dają radę same ją sobie naciągnąć. A jeśli cięższa, to ktoś z nas pomaga w jej naciągnięciu – dodaje. Do turniejów przygotowują się zwykle na strzelnicy. Aby na stale zagościć w drużynie, najpierw trzeba być w nowicjacie.
– Wstąpienie do naszego bractwa nie jest takie proste, bo kandydatem jest się przez cały rok. Przede wszystkim taki chętny musi trochę popracować, wziąć udział w różnych naszych akcjach. Ten okres jest dosyć długi, ale jeśli ktoś przetrwa cały rok, to wiemy, że się nadaje – wyjaśnia.
Jednym z ważniejszych celów bractwa jest promowanie dziedzictwa historycznego Płocka w kraju i za granicą.
– Byliśmy już w Kanadzie, we Francji, odwiedziliśmy także Niemcy. Cały czas jeździmy na turnieje, które mniej więcej co tydzień odbywają się na różnych zamkach w kraju. Po wszystkim są też biesiady i oczywiście pieczenie prosiaka, ale najważniejsza jest pasja i przyjacielska atmosfera, która łączy ludzi – mówi Bogdan Kruk.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.