Także nasze cierpienie, ból i trudne doświadczenie - uważa Krzysztof Ziemiec.
Mówi również o znaczeniu pomocy w sensie materialnym, gdyż dzięki niej miał nie tylko, gdzie wracać po pożarze, gdyż przyjaciele i znajomi zorganizowali materiały i zajęli się remontem, ale również, dzięki zorganizowanej dla niego zbiórce pieniędzy, było z czego opłacić rehabilitację.
A wszystko to składa się z prostych gestów, które potrafią odmienić czyjeś życie. Gestów, które przecież tak niewiele kosztują.
Ponadto w książce tej odnajdujemy również opis relacji naszego bohatera z jego żoną, z dziećmi, które same miały problem zrozumieć, czemu się to wszystko musiało wydarzyć. Jego determinację w walce o samodzielność. Zanurzamy się w historię jego dzieciństwa, które wpłynęło następnie na jego postawę zarówno w trakcie choroby, jak i rehabilitacji. Oglądamy także, z jego perspektywy, jego powrót do zawodu, którym było jego pierwsze od czasu wypadku telewizyjne wystąpienie w roli prezentera w głównym wydaniu Wiadomości.
Książkę Wszystko jest po coś bardzo dobrze się czyta. Jest ona swego rodzaju autobiografią Krzysztofa Ziemca zogniskowaną wokół jego tragicznego doświadczenia, autobiografią, której poszczególne etapy odmierzają pytania Miry Suchodolskiej. I faktycznie książka ta jest jego misją, otwierania ludziom oczu na potrzeby cierpiących, a przecież żyjących obok nas znajomych, krewnych, w stosunku do których może chcieliśmy, a może nadal chcemy wykonać jakiś prosty gest empatii, ale zwyczajnie nie wiemy jak. I ta niewiedza połączona ze strachem nas po prostu paraliżuje. Paraliżuje przed tym, że nasz gest może zostać opacznie zrozumiany, albo że się wygłupimy, bo zwyczajnie nie wiemy, ani co takiej cierpiącej osobie moglibyśmy powiedzieć, albo napisać w zwykłym sms-ie, ani też, jak mielibyśmy się zachować. Więc zamiast przyjść i zwyczajnie przy nim pobyć, nawet jeśli miałoby to oznaczać milczenie, wolimy przemykać się cichcem obok jego cierpienia, zakładając, że przecież nasza obecność i tak nie może mieć dla niego żadnego znaczenia.
„Wszystko jest po coś”, także ta recenzja. Została ona bowiem napisana po to, by zachęcić potencjalnych czytelników do lektury omawianej w niej książki, dzięki której mamy okazję uwrażliwić się na los drugiego człowieka. I to jeszcze zanim zostaniemy wrzuceni w sam środek doświadczeń, których celem miałoby być otwarcie nam oczu na jego potrzeby, ponieważ do tej pory zwykliśmy je przymykać, bądź udawać, że nie widzimy.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.