Także nasze cierpienie, ból i trudne doświadczenie - uważa Krzysztof Ziemiec.
Wszystko jest po coś, taki tytuł nosi książka, będąca wywiadem rzeką, jaki Mira Suchodolska przeprowadziła z Krzysztofem Ziemcem dziennikarzem i prezenterem telewizyjnym m.in. Wiadomości.
Krzysztof Ziemiec stawia w tej książce tezę, że wszystko jest po coś, także nasze cierpienie, ból i trudne doświadczenie. I nie jest to tylko sucha dywagacja na temat, ale wniosek, jaki wysnuł ze swoich własnych doświadczeń: przeżytego pożaru, potwornego bólu, będącego wynikiem rozległych poparzeń, oraz cierpienia spowodowanego między innymi brakiem zdolności do bycia samodzielnym.
Bo kto z nas nie doświadczył w swoim życiu przynajmniej jednej z tych trzech rzeczy, jakimi są: cierpienie, ból czy też trudne doświadczenie?
Problem nie polega na tym, że one się zdarzają, gdyż są przecież nieodłączną częścią naszego życia, ale na tym, jaki będziemy mieli do nich stosunek, kiedy już staną się naszym udziałem. W książce tej Ziemiec pokazuje, że właściwy do nich stosunek to zdecydowanie więcej niż tylko połowa sukcesu na drodze powrotu do „normalności”. Normalności, która niekoniecznie musi oznaczać powrotu do stanu sprzed choroby czy trudnego doświadczenia, ani też braku jakiegoś odczuwalnego fizycznego czy psychicznego zarówno bólu, jak i cierpienia. Ale normalności rozumianej jako pewnego rodzaju zdolności do dalszego życia mimo, czy wręcz wbrew naszym ograniczeniom, które, będąc konsekwencją naszych doświadczeń, stały się naszym udziałem i które niejednej osobie towarzyszą już do końca życia.
Zatem „wszystko jest po coś”, także każde spadające na nas doświadczenie. Pytanie: Co z nim zrobimy? Czy, gdy przyjdzie, będziemy się zżymać na Pana Boga i cały Wszechświat, za to, że akurat nas to spotkało, czy przejdziemy przez nie z godnością, bez użalania się nad sobą. Czy się poddamy, czy też się zaprzemy i będziemy walczyć o powrót do zdrowia, do normalności.
Każde doświadczenie ma też dobre strony. Pozwala nam się zatrzymać, pomyśleć, na co dzień przecież żyjemy w biegu, a w biegu nie ma nieraz czasu na myślenie, na niezbędną refleksję o konsekwencjach swoich czynów, w biegu można popełnić wiele błędów, podjąć niejedną głupią decyzję. Czasami jakieś doświadczenie, które nasze życie płynące dotąd wartkim nurtem zepchnie na brzeg, paradoksalnie okazuje się być dla nas czymś naprawdę dobrym. Tak też zresztą pisze o swoim doświadczeniu Ziemiec: „dziś myślę, że to, co się wydarzyło, było w rezultacie czymś bardzo dobrym.” I to nie tylko dlatego że, kiedy podczas jego hospitalizacji wielu z jego kolegów zostało zwolnionych z dnia na dzień w wyniku likwidacji redakcji, w której podówczas pracował, on, będąc zatrudnionym na etacie, z powodu sytuacji, w jakiej się znalazł, nie podzielił ich losu.
Ale dlatego, że każde doświadczenie nas czegoś uczy. Uczy nas większej pokory, czasami uświadamia nas o kruchości naszego życia i uczy nas je doceniać, tym bardziej, jeśli dostajemy na nie jeszcze jedną szansę. Czasami zmusza nas do przewartościowania niejednego priorytetu, odpowiedzenia sobie na pytanie o sens naszego życia, o sens gonitwy, w którą daliśmy się wciągnąć, czy oczekiwane przez nas zyski naprawdę warte są ceny naszych poświęceń. Bądź też uczy nas po prostu dostrzegania drugiego człowieka, wrażliwości na jego potrzeby i nie przechodzenia obok niego obojętnie. Tak też było w przypadku Ziemca: „Cierpienie sprawiło, że stałem się – nie wiem, czy to dobre określenie – taki bardziej ludzki, otwarty na ludzi, także na ich cierpienia i niedole.” A ponadto „pożar, wypadek, moja choroba […] pozwoliły mi na zatrzymanie się, nabranie dystansu do pracy, do siebie. I kazały postawić sobie pytanie o to, co jest w życiu najważniejsze i po co w ogóle się żyje.”
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.