"Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek" – pod takim tytułem lubańscy muzealnicy przedstawili efekt swoich najnowszych badań historyczno-archeologicznych.
Łużycki Lubań, a zwłaszcza jego Stare Miasto, ciągle zaskakuje swoimi archeologicznymi odkryciami. Rytuałem, który już od późnego średniowiecza przybrał tu formę niemal powszechną, było składanie przez mieszczan tzw. ofiar zakładzinowych. Chodzi o zakopywanie pod fundamentami domów garnków ofiarnych.
– Gdy rozpoczynano budowę budynku, ofiarę składano w jego narożnikach – wyjaśnia Grzegorz Jaworski, archeolog z Muzeum Regionalnego w Lubaniu. – Jednak w samym mieście spotykamy je w pomieszczeniach piwnicznych, w ich dolnych warstwach – dodaje. Odnalezione naczynia gliniane są doskonale zachowane. Zawierają ślady substancji organicznych (być może miodu lub wina) oraz pokarmu. O ile do tej pory na pograniczu śląsko-łużyckim natrafiano w miastach na pojedyncze takie znaleziska, o tyle w Lubaniu występują one niemal masowo. W centrum Starego Miasta znaleziono je w prawie 20 miejscach.
Teraz, kiedy trwają tu prace budowlane, odkrycie goni odkrycie. Naczynia mają kształt garnuszków z pokrywkami i – co ciekawe – uchwytem do dołu. Na pokrywkę kładziono jeden lub kilka małych kamieni. Naczynia noszą ślady zaczernień lub osmoleń. W dnach wielu naczyń wydrążony jest tzw. otwór duszny. Kilkadziesiąt odkryć daje podstawę do przypuszczeń, że rytuał znany był jeszcze na początku XVIII wieku. Badania archeologiczne w Lubaniu wykazały, że ofiary składano nie tylko podczas budowy domu. W obrębie jednej z piwnic są liczne przypadki różniące się chronologicznie, co pozwala przypuszczać, że składano je w trakcie użytkowania budynku.
W takie datowanie znalezisk nie może uwierzyć ks. dr Stanisław Kusik z Bolesławca, wykładowca na wrocławskim Papieskim Wydziale Teologicznym oraz członek metropolitalnej komisji ds. najnowszej historii Polski.
– Takie praktyki na przestrzeni wieków XV–XVIII musiałyby się odbywać pod bokiem prężnie działających na tym terenie zakonów sióstr benedyktynek i magdalenek. A wpływ Kościoła na życie ludzi był w tym czasie ogromny. Kiedy benedyktynki miały swój klasztor w Lubomierzu, to w całej okolicy nikt nie przechodził na ewangelicyzm. Zrozumiałbym, gdyby znaleziska datowano na XI/XII wiek, ale nie na XVIII – tłumaczy.
Dodaje także, że stosujący pogańskie praktyki w XVII czy XVIII wieku musieli brać pod uwagę wielkie ryzyko, że za swoje czyny będą srodze ukarani. – Dlatego te ustalenia archeologów trzeba jeszcze raz zweryfikować – uważa kapłan.
Jednak Grzegorz Jaworski, archeolog badający znaleziska z Lubania, uważa, że ich stosunkowo niedawne pochodzenie da się wytłumaczyć. – Ludzie do dziś składają pogańskie ofiary. Budują dom i zakładają wiechę albo kładą pod próg domu pieniążek. To są zwyczaje o rodowodzie przedchrześcijańskim – mówi. – Nie oznacza to, broń Boże, że mieszkańcy Lubania odwrócili się w tym czasie od chrześcijaństwa. To była raczej forma ludowej tradycji na własny, domowy użytek.
Historycy z muzeum w Lubaniu są zdania, że obrzędy takie były przejawem wierzeń zakładających istnienie duchów domowych o opiekuńczym charakterze. W zamian za pamięć i dbałość o nie miały sprzyjać domownikom. Przypominają także, że już w 1930 roku przy ul. Brackiej 30, obok jednego z naczyń zakładzinowych, odnaleziono figurkę kobiecą, prawdopodobnie przedstawiającą świętą.
– To była kilkunastocentymetrowa postać kobiety wykonana w okresie renesansu. To dobry przykład tzw. synkretyzmu, kiedy wierzenia pogańskie łączono z chrześcijańskimi. Tak samo jak my dziś święcimy wielkanocne pisanki – przedchrześcijański symbol odradzającego się życia. Składanie ofiar zakładzinowych nie oznaczało, że osoba taka nie mogła potem modlić się w świątyni katolickiej czy ewangelickiej – zapewnia badacz.
Muzealnicy nie wykluczają, że składanie ofiar zakładzinowych miało związek z pożarem Lubania w 1487 r. – największą tragedią w historii miasta, późniejszymi epidemiami i wojną 30-letnią. Liczba dramatycznych wydarzeń od XV do XVI wieku była tak duża, że mieszkańcy robili wszystko, aby pożary i klęski już się nie powtórzyły. Miała to zapewnić sfera duchowa, więc i ofiary składano pod powstającymi domami „na wszelki wypadek”. Jak mówi dr Łukasz Tekiela, dyrektor muzeum w Lubaniu, nie można wykluczyć, że przesądy ludowe i kult wierzeń w bóstwa ogniska domowego sięgają początków miasta i wywodzą się jeszcze z wierzeń słowiańskich.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.