Pięćset lat temu zrewolucjonizowała świat. W dobie elektroniki drukowana książka nie cieszy się już tak dużą popularnością. Ale nasze diecezjalne wydawnictwo od blisko wieku nieustannie wspomaga ewangelizację poprzez słowo drukowane.
Czy internet, e-booki i audiobooki sprawią, że klasyczna książka odejdzie do lamusa, a drukarnie zamienią się w muzea drukarskie? – Myślę, że nie. Coraz więcej młodych wraca jednak do lektury tradycyjnej. Nie jest to czytelnictwo jak sprzed lat, ale myślę, że nie powinniśmy narzekać. Trzeba pamiętać, że książka ma „duszę”. Gdy się ją odkryje, wraca się do niej częściej – podkreśla pani Elżbieta z ostrowieckiej księgarni.
Biblia i bibuła
95 lat temu działalność wydawniczą rozpoczęła drukarnia diecezjalna. Jej początki sięgają 1919 r., kiedy to powołano spółdzielnię kapłańską, której zadaniem było założenie własnego zakładu poligraficznego, mającego świadczyć usługi drukarskie dla diecezji, parafii i duszpasterstwa.
– Jak podają kroniki, pierwsze pieniądze na kupno maszyn i całego sprzętu pochodziły ze składek kapłanów. Było to naprawdę wspólne dzieło diecezji. Od początku z historią drukarni związane są siostry Służki Najświętszej Maryi Panny Niepokalanej. Dzięki ich pracy drukarnia przetrwała w ciężkich latach wojny oraz w nie łatwiejszych latach powojennej cenzury. Tak naprawdę obecna nowoczesna drukarnia mogła powstać właśnie dzięki wspólnemu dziełu księży i pracy sióstr – opowiada ks. Leszek Pachuta, dyrektor Diecezjalnego Wydawnictwa i Drukarni w Sandomierzu.
Przez te lata wiele sióstr stało się niemal ikonami sandomierskiej drukarni, przepracowując w niej dziesiątki lat. – Ponad 60 lat, bo od 1922 r. aż do 1984 r. kierownikiem drukarni była siostra Bronisława Pląsek. Razem z nią przez długie lata pracowała siostra Eleonora Stec. To one wielokrotnie opowiadały o trudnych latach wojny, gdy podczas dnia musiały drukować na użytek okupanta. A nocami, narażając często życie, drukowały pozycje religijne, w tym Biblię, oraz tzw. bibułę podziemną. Tajnym miejscem przechowywania nielegalnego druku był strych pobliskich budynków seminaryjnych. Nie łatwiej było w latach komuny, gdy każdy druk musiał przejść przez cenzora i otrzymać stosowne pozwolenie. Nawet nadruk na obrazku prymicyjnym, czy grafika do kolorowania dla przedszkolaków podlegała cenzurze – opowiada siostra Jadwiga Borowska SNMPN.
Niemalże do końca lat 80. ub.w. personel drukarni stanowiły same siostry. Nie było wtedy tyle udogodnień co dziś i większość prac trzeba było wykonywać ręcznie, prawie jak w manufakturze. Jak wspominają, praca nie była lekka, ale dawała dużo radości i była jedną z dróg realizacji ich zakonnego powołania.
– Jeszcze pamiętam maszyny, gdzie papier nakładało się ręcznie, była to słynna pedałówka. Podobnie skład poligraficzny był robiony ręcznie, linotypowo. Tak samo odbywało się składanie i oprawa książek, każdą trzeba było zszyć niemalże ręcznie. Dopiero potem zaczęły wkraczać półautomatyczne urządzenia, jak drukarki offsetowe czy maszyny introligatorskie – dodaje siostra Jadwiga. – To właśnie na tej bazie kilkanaście lat temu rozpoczęła się modernizacja i unowocześnianie drukarni. Na gruncie tego doświadczenia mogliśmy wypłynąć na szerokie wody, żeby poprzez książkę ewangelizować i świadczyć szerokie i nowoczesne usługi drukarskie – podkreśla ks. L. Pachuta.
Hity i chochliki drukarskie
Najczęściej o wyborze i kupnie danej książki decydują popularność autora oraz jakość wydania i ciekawa okładka. – Wiele pomysłów na książkę powstaje na miejscu, w wydawnictwie. Wynika to z obserwacji zapotrzebowań rynku książki. Kiedy przychodzi jakiś pomysł na fajną książkę, wtedy szukamy autora, który mógłby napisać ją ciekawie i odpowiednio do zapotrzebowania, dołączamy jeszcze ilustratorów i tak próbujemy go sfinalizować. Tak na przykład powstała książka „Chwalę Ciebie, Panie Boże. Psalmy dla najmłodszych”, za którą otrzymaliśmy w 2004 r. wyróżnienie Feniks, nagrodę Stowarzyszenia Wydawców Katolickich w kategorii publikacja dla dzieci – opowiada Marta Żurawiecka, dyrektor ds. wydawnictwa.
Ponadto coraz większą popularnością cieszą się książki, które wydawane są jako pamiątki przyjęcia sakramentu chrztu, Komunii czy ślubu oraz książki mogące pełnić rolę upominku. Zdecydowanie więcej książek trafia do wydawnictwa jako gotowa oferta autorów i pisarzy. – Takich ofert jest najwięcej. Dostajemy gotowy tekst, oceniamy, czy będziemy go wydawać i jak go wypromować, aby zainteresować nim czytelnika. Takim hitem ostatnich lat jest seria książek dla dzieci o życiu papieża Jana Pawła II, napisana prostym i ciekawym językiem oraz zaopatrzona ciekawymi ilustracjami – dodaje M. Żurawiecka.
Trzecią grupę książek stanowią te kupione na targach zagranicznych, które są tłumaczone i wydawane w koedycji. – Jesteśmy wydawnictwem o profilu dziecięcym, ale staramy się wydawać coraz więcej ciekawych pozycji dla młodzieży. Chcemy przełamać stereotyp, że książka katolicka to książka nudna i najczęściej kojarząca się z modlitewnikiem. Wydaliśmy już kilkanaście tytułów bardzo poczytnego autora Luisa de Wohla, który bardzo ciekawie opisuje życie świętych. Nie są to typowe hagiografie, ale ciekawe i pełne akcji powieść – dodaje M. Żurawiecka.
Codzienność wydawcy nie jest łatwa i, jak podkreśla Marek Pyć, odpowiedzialny za dział handlowy, nieustannie trzeba czytelnika zaskakiwać nowościami i wysokim standardem. – Wcale nie jest łatwo sprzedać książkę katolicką. Jeszcze kilkanaście lat temu, gdy po trudnych politycznie latach wchodziła na rynek, była towarem poszukiwanym. Dziś stała się przedmiotem komercji i podlega twardym prawom rynku. Widzimy w tym plusy, bo podniósł się poziom dotyczący wydania i jakości. My również staramy się wyszukiwać swoiste hity. Naszym najnowszym tytułem dla dzieci są książki pachnące. Naprawdę. Na rynku pojawiła się ta o zapachu czekolady, a w zanadrzu trzymamy kilka niespodzianek – tłumaczy Marek Pyć.
W dobie nośników elektronicznych wydawnictwa równolegle z pozycjami drukowanymi zaczynają wydawać także e-booki. – Takich rozwiązań poszukuje młode pokolenie. Dlatego i u nas niemalże z każdą pozycją, wydajemy jej elektroniczny odpowiednik. To wymóg czasu – dodaje. W pracy wydawniczej zdarzają się i wpadki drukarskie, zwane chochlikami. – Dobrych parę lat temu, w kalendarzu Środa Popielcowa wypadła w czwartek. Mimo korekty, błędu nie wykryto i został zauważony dopiero po wydruku To rzadkość, ale niestety się zdarza. Mocno to w danym momencie przeżywamy, ale po latach możemy z uśmiechem opowiadać jako anegdotę – dodaje, śmiejąc się pani Marta Żurawiecka.
Drukarskie ekspresy
Zabiegi wydawców to dopiero początek. Po starannym opracowaniu książka trafia do serca drukarni, czyli do sieci maszyn i urządzeń. Tutaj ustalany jest cały proces technologiczny, od przyjęcia plików po spakowanie i wysyłkę produktu. Obecnie całość obróbki tekstu i zdjęć odbywa się elektronicznie i głównie dostajemy gotowe pliki, które przetwarzane są w naszym dziale prepress. Tworzona jest między innymi impozycja, która trafia na naświetlarkę, gdzie powstaje specjalna płyta nazywana CTP (Computer-to-Plate, czyli z komputera na płytę), która służy jako matryca w maszynie drukarskiej – tłumaczy Tomasz Krajewski, dyrektor ds. produkcji.
Dziś książki drukowane są najczęściej na dwu typach maszyn: drukarkach offsetowych, gdzie farba nakładana jest na papier za pomocą wspomnianej płyty i cylindrów tłoczących, lub na drukarkach cyfrowych technologią laserową. Nie wszyscy wiedzą, że do druku kolorowego używa się tylko czterech barw: żółtej, niebieskiej, czerwonej i czarnej. Prawie wszystkie kolory powstają po odpowiednim nakładaniu się tych podstawowych. Tylko niektóre, tzw. nierozbarwialne, zamawia się w specjalnych mieszalniach farb.
– Tak drukowane są całe arkusze papieru, na których znajduje się od kilku do kilkunastu stron danej książki. Następnie maszyna falcująca składa je tak, że tworzą odpowiednią część książki. Następnie z kolejnych plików kartek składana jest cała książka, którą skleja się i łączy z okładką na specjalnej oklejarce. Potem następuje perfekcyjne docięcie krawędzi według przewidzianego formatu i książka może jechać do czytelnika – wyjaśnia T. Krajewski.
Można by pomyśleć, że to dość skomplikowane. Jednak, gdy obserwuje się maszyny drukarskie, wszystko odbywa się niemalże w mgnieniu oka. Tylko co pewien czas kontroler jakości sprawdza, czy wszystko drukuje się prawidłowo. – Współczesne maszyny, można powiedzieć, to ekspresy drukarskie. Dysponujemy taką, która może wykonać piętnaście tysięcy jednostronnych odbitek na godzinę. Czyli w ciągu jednej ośmiogodzinnej zmiany można wydrukować blisko sto dwadzieścia tysięcy odbitek. Jednak do szybkości maszyn drukujących muszą być dostosowane kolejne etapy produkcji – dodaje.
I tak w diecezjalnym wydawnictwie powstaje około 2,5 miliona egzemplarzy książkowych rocznie. – W naszej profesji ważne jest, aby stół nie był oparty na jednej nodze. Staramy się zróżnicować publikowane tytuły, tak aby czytelnik w każdym wieku mógł znaleźć coś dla siebie. Dbamy także, by książki były wydrukowane z jak najwyższą jakością – podsumowuje ks. L. Pachuta.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...