Wystawę "Max Wislicenus (1861-1957). Malarz Wrocławskiej secesji" oglądać można do 31 maja w Muzeum Miejskim Wrocławia przy ul. Kazimierza Wielkiego.
– Nie ma w historii Wrocławia malarza o tak „odmiennej” wrażliwości jak Wislicenus – mówi dyrektor Muzeum Miejskiego, Maciej Łagiewski. Artysta był przedstawicielem secesji monachijskiej. Przyjechał do Wrocławia w 1896 r. i spędził tu 25 lat, będąc profesorem Królewskiej Szkoły Sztuk Pięknych i Rzemiosła Artystycznego. Z okien swojego mieszkania widział Oławę wpadającą do Odry, spoglądał też na Ostrów Tumski z pracowni umieszczonej w dzisiejszej Akademii Sztuk Pięknych – stąd właśnie te widoki często pojawiają się w jego pracach. Lubił Park Szczytnicki i... brzozy, często goszczące na jego obrazach. Malował Wrocław, ale i różne zakątki Dolnego Śląska wraz z Karkonoszami oraz krajobrazy ziem polskich, które uwieczniał zwłaszcza jako malarz frontowy. Spod jego ręki wyszło wiele portretów współczesnej mu wrocławskiej elity.
Agata Combik /Foto Gość Żniwa w Kotlinie Jeleniogórskiej Na obrazach często widzimy żonę Elzę (namalował ją m.in. jako św. Elżbietę) oraz Wandę Bibrowicz (m.in. jako św. Barbarę) – polską studentkę M. Wislicenusa, przyjaciółkę, a potem jego drugą żonę. Wanda zajmowała się tkactwem – wykonywała m.in. gobeliny zaprojektowane przez przyszłego męża. Takie tkackie dzieła, często ukazujące taniec, również znalazły się wśród eksponatów.
Na wystawie zobaczyć można prace artysty przechowywane we Wrocławiu, Dreźnie, Budziszynie, Görlitz, a także fotografie jego dzieł, z których tylko część przetrwała do dziś. Udostępniona przez Muzeum Miejskie ekspozycja to pierwsza w Polsce retrospektywna wystawa Maxa Wislicenusa.
Polub nas, a nie przegapisz żadnej naszej informacji:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...