To może wydawać się zaskakujące, ale Polska jest producentem jednych z najlepszych na świecie gier komputerowych.
Niedawno miała miejsce premiera 3. części światowego hitu – gry „Wiedźmin”. Gamespot i Ausgamers wystawili „Wiedźminowi” 3 maksymalne oceny, a GameInformer dał 9,75/10. To największe na świecie serwisy o grach komputerowych. Pierwszy z nich nazwał polską superprodukcję „niesamowitą, inspirującą przygodą”, drugi „najlepszą grą z otwartym światem, jaka została kiedykolwiek stworzona”, a trzeci określił ją mianem gry, w którą trzeba zagrać. Jeszcze przed premierą gracze na całym świecie złożyli 1,5 mln zamówień na „Wiedźmina 3: Dziki Gon”. Gra jest największym polskim hitem eksportowym ostatnich lat. Polskich „growych” perełek jest jednak zdecydowanie więcej.
Zombie, zombie, zombie
Cała wiedźmińska seria, składająca się z trzech gier, sprzedała się dotychczas w 8,5 mln egzemplarzy. Na drugim miejscu znajduje się produkcja wrocławskiego studia Techland – „Dead Island”, zrealizowana w konwencji horroru – jej bohater musi przetrwać apokalipsę zombie na odciętej od świata tropikalnej wyspie. Ze względu na brutalność gra została zakazana w Niemczech, co nie przeszkodziło jej w świetnej sprzedaży ani zrealizowaniu przez studio kontynuacji – „Riptide”. Za rok pojawić się ma kolejna odsłona serii, a w przyszłości także hollywoodzki film, bo prawa do ekranizacji posiada studio Occupant Entertainment. Można zaryzykować stwierdzenie, że wrocławianie specjalizują się w tematyce zombie, bo w styczniu na rynku zadebiutowała ich kolejna gra „Dying Light”.
W Anglii gra zasłynęła niebywałą edycją kolekcjonerską wartą 1,5 mln zł, w skład której oprócz gry wchodziły m.in. wizyta w studiu producenta, a także zeskanowanie twarzy i wrzucenie jej do gry jako jednej z postaci, noktowizor, paczka pieluch i słuchawki.
Gry droższe od filmów
Trzy największe w Polsce firmy zajmujące się tworzeniem gier komputerowych to ogromne przedsiębiorstwa, zatrudniające setki osób. Na przykład przy 3-letnim okresie powstawania „Lords of the Fallen” w kulminacyjnym momencie pracowało nawet 170 osób. W sumie gra miała budżet 32 mln zł, a 12 dodatkowych przeznaczono na marketing. Dwa pierwsze „Wiedźminy” pochłonęły 100 mln zł – po połowie na produkcję i marketing. Tymczasem na samą promocję trzeciej części przeznaczono 80 mln zł, podczas gdy produkcja kosztowała prawie o połowę mniej. To poziom wydatków, jaki reprezentuje również polska kinematografia. Dziesiątkę najdroższych polskich filmów zaczyna właśnie… „Wiedźmin” z budżetem prawie 19 mln zł, a kończy ją „Quo vadis”, które kosztowało 76 mln zł. Na podium są jeszcze „Bitwa pod Wiedniem” i „Karol. Człowiek, który został papieżem”. Żadnemu z tych filmów nie udało się nawet w części zaistnieć w zagranicznych mediach, tak jak udało się najlepszym naszym grom. Aby odnieść sukces, niekoniecznie trzeba jednak mieć za sobą ogromny zespół deweloperski i inwestora. Wie o tym np. Adrian Chmielarz, który niegdyś w zespole People Can Fly tworzył takie hity jak „Painkiller”, pierwszą polską grę zauważoną na Zachodzie.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.