Każde zwycięstwo nad templariuszami i, jak to określał sekretarz Saladyna, ich „towarzyszami zła”, czyli joannitami, było dla muzułmanów powodem do wielkiej radości. Według muzułmańskich kronikarzy, zakony rycerskie stanowiły największe zagrożenie dla islamskich armii.
Oczyścił ziemię
Arn, bohater powieści i filmu, jest templariuszem. Guillou, chociaż czasem popuszcza wodze fantazji, nie poszedł śladem mitycznych legend o tajemnicach templariuszy. W powieści przedstawia życie rycerzy zakonnych z dużą dozą realizmu, chociaż, z wyjątkiem Arna, bliżsi są mu chyba Saraceni. Natomiast po obejrzeniu filmu trudno domyślić się, kim naprawdę byli templariusze. I dlaczego tak bardzo obawiał się ich przeciwnik. O uczuciach, jakie żywili muzułmanie do templariuszy, świadczy znamienne wydarzenie. Kiedy w 1187 r. w bitwie pod Hittin, którą oglądamy w filmie, Saladyn rozbił armię Królestwa Jerozolimskiego, wziął do niewoli ówczesnego króla i wszystkich najważniejszych dostojników. Saladyn wykupił pojmanych przez swoich wojowników templariuszy i joannitów. Następnie zaproponował im przejście na islam, a kiedy odmówili, muzułmańscy duchowni i teolodzy ustawili się w kolejce, by ich po kolei ściąć. Podobno po egzekucji Saladyn powiedział: „Oczyściłem ziemię z tych dwóch nieczystych zakonów”.
Dlaczego tak potraktowano rycerzy zakonnych? Stanowili najważniejszą siłę zbrojną Królestwa Jerozolimskiego. Przeciwników przerażała skuteczność bojowa Zakonu Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona, bo tak brzmiała pełna nazwa zakonu. Powstałe w wyniku I krucjaty Królestwo Jerozolimskie nieustannie cierpiało na brak żołnierzy. Dlatego zakony rycerskie uzyskały tam tak wielkie znaczenie. Rezydowały na miejscu, utrzymywały i broniły wioski oraz twierdze, które otrzymywały, kupiły lub zbudowały. Według historyków, zakony templariuszy i joannitów mogły wystawić po 300 braci-rycerzy i tzw. sierżantów, a także najemników. Zamki dawały schronienie braciom zakonnym i ich dzierżawcom w czasie najazdów nieprzyjaciela.
Nie tylko walczyli
Rola templariuszy w rozgrywających się wtedy bitwach była często decydująca. W czasie jednej z wypraw Saladyna na Jerozolimę, kiedy wydawało się, że nastąpi ostateczny kres państwa krzyżowców, to dzięki imponującemu natarciu jazdy templariuszy wielokrotnie liczniejsza armia muzułmańska poniosła klęskę pod Montgisard. Oddaliło to utratę Jerozolimy jeszcze na kilka lat. Zakony rycerskie specjalizowały się przede wszystkim w sztuce walki konnej. Niesamowita dyscyplina, jaką potrafili utrzymywać w boju, była ujęta w regule, która nakazywała utrzymywanie szyku i walkę w grupie, a nie poszukiwanie indywidualnej chwały. Templariusze mieli ściśle określone procedury akcji wojskowych, ujęte w odpowiednich artykułach. Podczas ataku taki ścisły szyk siał zniszczenie w szeregach wroga.
„Szli do ataku w szyku i bez hałasu, jako pierwsi rzucali się w wir walki i z większym impetem niż inni. Szli pierwsi, a wracali ostatni i zawsze czekali na rozkaz swego mistrza. …nigdy się nie cofali, albo przedarli się przez wroga, albo ginęli”. Tę relację współczesnego świadka jednej z bitew z udziałem templariuszy przytacza Helen Nicholson w swojej książce „Rycerze templariusze”. Podczas bitwy mały, zdyscyplinowany oddział uderzający nawet w wielokrotnie liczniejszego wroga, jak pod Montgisard, a później np. Damiettą, w odpowiednim miejscu i czasie mógł decydować o jej wyniku.
Niektórzy współcześni uważali templariuszy za przesadnych fanatyków. Ale i oni, i inne zakony rycerskie nie tylko walczyły z muzułmanami. Utrzymywano z nimi stosunki dyplomatyczne. Wiadomo, że templariusze przyjaźnili się z arabskim kronikarzem Samą ibn Munkiem, któremu pozwalali się modlić w bocznej kaplicy meczetu al-Aksa. Kontakty dyplomatyczne i szacunek dla wrogów stanowiły element ich walki w obronie chrześcijaństwa w Ziemi Świętej. Rozejmy z muzułmanami umożliwiały zresztą tak długie przetrwanie państwa krzyżowców. Z perspektywy lat widać, jak wiele zrobiły zakony rycerskie, a szczególnie templariusze, dla państwa krzyżowców w Ziemi Świętej. Kryzys przyszedł wraz z jej utratą, a śmiertelny cios zadał im bezwzględny Filip IV Piękny, który doprowadził do rozwiązania zakonu na podstawie spreparowanych zarzutów. Ale to już inna historia.