Zaduma
Jesienna szaruga...
Przyprószyło śniegiem.
Ciągle nie mam czasu.
Wszystko robię biegiem.
Już wiele okazji
przeszło koło nosa.
Niedawno w sandałach,
a dzisiaj w kaloszach.
Ledwo się obejrzę,
a zrobi się smutno...
Że z młodej dziewczyny
stanę się staruszką.
Najpóźniej jutro
Mgła nad ziemią biała,
jak poranne mleko.
Znowu słowa będą
droczyć się z poetą.
Poeta zaś będzie
słowa trzymać krótko...
By wiersz powstał dzisiaj,
a najpóźniej jutro.
Źródło
Wątła moja wiara,
moja wiara krucha...
Ciągle więcej mówię,
aniżeli słucham.
Ciągle więcej mówię,
aniżeli robię.
Nie myślę o innych,
a tylko o sobie.
Przy źródełku leży
wciąż pełno kamieni.
Mogę być kamieniem
lub w źródło się zmienić.