Po II wojnie światowej straszył swoim wyglądem. Dziś krośnieński zamek odzyskuje swój dawny piastowski blask.
Prawdziwy zwrot w losach zniszczonego zamku przynosi dopiero końcówka XX wieku i początek XXI. W 1998 roku wyremontowano budynek bramny. Dziesięć lat później ogłoszono przetarg na rewitalizację zachodniego i południowego skrzydła ruin Zamku Piastowskiego. Odbudowa rozpoczęła się rok później. – Środki pozyskano z Promesy Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Funduszu ZPORR i środków własnych gminy. Zrewitalizowane zostały krużganki, przyziemie, wozownia teraz wraca do nazwy kaplica ponieważ pierwotnie, tj. od 1642 roku, mieściła się tam kaplica kalwińska – wyjaśnia Tomasz Kucharski z Urzędu Miasta w Krośnie Odrz. i zamkowy przewodnik. – Mamy nadzieję, że w najbliższym czasie uda się dokończyć remont skrzydła krużgankowego, a w dalszej perspektywie skrzydło zachodnie i północne. Natomiast część wschodnia pozostanie zabytkową ruiną – dodaje.
Secesyjne kafle
Zanim doszło do rewitalizacji w obecnym stanie zamek już zaczął żyć własnym życiem. Nie byłoby to możliwe gdyby nie sami mieszkańcy miasta. W marcu 2003 roku dzięki ich staraniom uporządkowano zamkowy dziedziniec. Z inicjatywą wyszło Krośnieńskie Stowarzyszenie „Homo Artifex”. – To był obraz nędzy i rozpaczy. Zarośnięty i zagruzowany. Weszliśmy tam i zaczęliśmy porządkować. Zaczęli przychodzić mieszkańcy i mówili: „Dajcie nam łopatę. Będziemy z wami kopać” – opowiada prezes stowarzyszenia Małgorzata Opara. Latem tego roku Urząd Miasta skierował do tych prac kilkunastu pracowników zatrudnionych ramach robót publicznych.
Dziś krośnieński Urząd Miasta opiekuje się zamkiem, a stowarzyszenie skupiające artystów, rzeźbiarzy, fotografików, historyków i regionalistów troszczy się o działalność artystyczno-kulturalną, aranżacje poszczególnych sal, organizację wystaw czy oprowadzanie turystów. – Odbywają się tu koncerty, spektakle, plenery malarskie i rzeźbiarskie, lekcje historyczne czy turnieje rycerskie. Szkoda, że nie mamy jeszcze swojego bractwa rycerskiego, ale z czasem… – głośno myśli J. Szymczak, także członek stowarzyszenia. Jego zdaniem w przyszłości, jak dotychczas, zamek powinien być miejscem kultury przez duże „K”. Zdaniem Małgorzaty Opary wraz z rewitalizacją zamku zmieniła się historyczna świadomość mieszkańców. Wystaw dotyczących przedwojennego czy powojennego Krosna nie udałoby się stworzyć, gdyby ludzie nie zaczęli przynosić cennych pamiątek.
– Ludzie jak coś znajdą na strychu albo wykopią w ziemi, to przynoszą nam, żeby sprawdzić, czy to nie jest przypadkiem zabytek. Pewna kobieta rozczuliła mnie tym, że przywiozła na rowerze stare piecowe kafle secesyjne, która zobaczyła, przyjeżdżając koło śmietnika – opowiada przewodnik. – Rośnie w ludziach świadomość historyczna regionu. Ludzie przekonali się, że to, co jest poniemieckie, nie musi być zaraz wyrzucone. Przecież krzyż, płyta nagrobna czy przedmioty codziennego użytku to część tutejszej historii – dodaje. Po każdej wystawie liczba przedmiotów przekazanych zamkowi się zwiększa. Zdaniem Jerzego Szymczaka w domach ludzi jest jeszcze wiele takich rzeczy. Swoimi pamiątkami dzielą się także sąsiedzi zza zachodniej granicy. – Pamiętam Niemkę, dawną mieszkankę Krosna, która przyjechała tu z dwójką dzieci. Po obejrzeniu ekspozycji porozmawiała z synem, a ten pobiegł i przyniósł stary babciny album. Zobaczyłem bardzo ciekawą widokówkę. Na koniec zapytała, czy to chcemy – nie jedną, ale wszystkie widokówki, i powiedziała, że to tu powstało i musi tu wrócić – mówi J. Szymczak.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...