Na to pytanie odpowiadał o. dr Jan Konior SJ, znawca kultur i religii Dalekiego Wschodu, podczas spotkania zorganizowanego u Sióstr Szkolnych de Notre Dame we Wrocławiu przez Katolickie Stowarzyszenie Wychowawców.
Prelegent zaprosił słuchaczy do krótkiego spojrzenia na tajemniczą dla nas cywilizację chińską, trwającą nieprzerwanie od 5 tysięcy lat.
Do XIII w., jak przypomniał, Europa niewiele wiedziała o „Państwie Środka”, którego mieszkańcy wszystko, co obce, długo uznawali za barbarzyńskie. Przejawem ich chęci odgrodzenia się od reszty świata był Chiński Mur, wzniesiony w VI w. p.n.e., obecnie mający długość ponad 6 tys. km.
Na Dalekim Wschodzie nauka, sztuka, praktyczne umiejętności w wielu dziedzinach osiągnęły niebywały poziom. Nawet dziś Chińczycy bywają zaskoczeni, w jak wielu dziedzinach ich przodkowie byli pionierami. Wyprzedzili Europejczyków choćby w takich wynalazkach jak system dziesiętny w zapisie liczb, obserwatoria astronomiczne, wyrób papieru, sztuka drukarska, porcelana, proch strzelniczy.
To oni jako pierwsi wynaleźli wiele użytecznych przedmiotów – jak parasole, kompas, taczki, zapałki… Wyprzedzili Europejczyków w kwestii konstrukcji śluz (w Chinach było wiele kanałów), wynaleźli rotor helikoptera, prosty sejsmograf, pług skibowy, soczewki (służące osobom ze słabszym wzrokiem), papierowe pieniądze, liczydło.
- Przywiązują dużą wagę do tradycji, symboli. Mają głębokie poczucie, że „ja Chińczyk” to brzmi dumnie; są bardzo solidarni między sobą - wyjaśniał jezuita, wiele lat studiujący na Tajwanie, zgłębiający tajniki tamtego świata.
- To są kultury pragmatyczne, czerpiące od innych to, co uznają za pożyteczne dla siebie. Chińczyka trzeba umieć „olśnić” - jak to zrobili dawni misjonarze jezuiccy, na przykład dzięki swej znajomości astronomii.
O. J. Konior podkreśla, jak ważne dla ludzi Orientu są zaufanie, przyjaźń. Straszną rzeczą jest dla nich „stracić twarz”, utracić zaufanie.
- Chińczyk nie ujawnia wprost swojego zdania, opinii. Boi się urazić rozmówcę. Wie, że każdy uraz zostawia jakiś ślad - wyjaśnia. - W tamtejszej kulturze panuje prymat grupy nad jednostką. Współpraca z innymi, tworzenie „dobrego teamu”, są ważniejsze od własnego zdania. Na pierwszym miejscu stawia się zadowolenie innych nie siebie, spełnianie czyichś próśb. „Czy twoje serce jest zadowolone?” - można usłyszeć od Chińczyka.
Bardzo ważne jest tzw. „guanxi” - relacje międzyludzkie oparte na zasadzie świadczenia sobie wzajemnej pomocy, m.in. odwzajemniania przysług. - W Chinach nie ma rzeczy niemożliwych do załatwienia, pod warunkiem że zachowuje się guanxi - mówi o. Jan Konior.
Tłumaczy, że ludzie Wschodu mają wielką cierpliwość w pielęgnowaniu dobrych relacji, także poprzez drobne upominki. Z okazji Nowego Roku Chińskiego rodzice dzieciom dają w prezencie czerwone koperty, w których znajdują się pieniądze. Kiedy dzieci się usamodzielnią, a rodzice są starsi, sytuacja się odwraca - to rodzice otrzymują od potomków podobne czerwone koperty. Rodzina stanowi w Chinach ogromną wartość. Od dzieciństwa wpajane jest dzieciom posłuszeństwo, szacunek dla starszych. Starość tam oznacza mądrość.
W relacjach społecznych panuje ścisła hierarchia zależności. Chińczyk „zna swoje miejsce” w społeczności. Zależy mu na harmonii z innymi ludźmi i z naturą, dba o sprawność fizyczną. Chińska kuchnia ma ponad 10 tys. potraw. To z Chin, a nie z Japonii, wywodzi się np. sushi.
Ludzie Wschodu mają wrodzoną umiejętność prowadzenia negocjacji; biznes prowadzą tam konkretni ludzie, a nie firmy. Są bardzo przedsiębiorczy i pracowici; cenią wytrwałość, pokorę i cierpliwość. Charakterystyczna jest ich chęć uczenia się. Już w I w. p.n.e. przeprowadzane były w Chinach egzaminy państwowe - pisane przez tydzień, w piwnicach. Dzięki nim nawet ktoś chłopskiego pochodzenia mógł zostać cesarzem - i rzeczywiście dwa takie przypadki miały miejsce.
O. J. Konior wspomina o chińskim zamiłowaniu do piękna, estetyki, bycia „tu i teraz”, w tej konkretnej chwili, delektując się jej „smakiem”. Ważny jest dla nich obraz. Malarstwo, rzeźba stroniły tradycyjnie od abstrakcji. Artyści ukazywali to, co widzieli. Chińczycy, pamiętający o znaczeniu uśmiechu, pielęgnowali radość życia, zdolność do celebrowania go, unikanie konfliktów.
Oczywiście kultury, w której nie liczy się jednostka, ale zbiorowość, mają mnóstwo mrocznych stron. Łamanie praw człowieka, problem aborcji - to wszystko naznacza świat Dalekiego Wschodu. Niełatwo też o jego ewangelizację.
- Jeśli jednak Chińczyk czy Japończyk się nawraca, to rzeczywiście jest wierny Chrystusowi, konsekwentny w swym wyborze - mówi jezuita. - Można obecnie zaobserwować duże zainteresowanie chrześcijaństwem wśród chińskich elit intelektualnych. Wierzę, że Kościół będzie się tam rozwijał, myślę, że z czasem do Europy, także do Polski, docierać będą kiedyś misjonarze z Chin.
Więcej wkrótce w papierowym wydaniu GN
*
Wkrótce ukażą się dwie nowe książki o. J. Koniora: „Historia Kościoła w Chinach” oraz „Misja jezuitów w Rzymie Orientu. Roberto de Nobili SJ (1577-1656). Misjonarz Indii”.
W pierwszej z nich kapłan przedstawia historię i działalność misyjną chrześcijaństwa i Kościoła Katolickiego w Chinach na przestrzeni wieków, począwszy od VII stulecia aż do czasów współczesnych. Z książki dowiemy się m.in. jaki wpływ miało chrześcijaństwo na kulturę chińską oraz co ono zaczerpnęło z chińskiej mądrości, zachowując równocześnie swoją tożsamość. Autor wykorzystał w książce cenne materiały źródłowe, tłumaczy niezrozumiałe dla Europejczyka pojęcia oraz dzieli się z czytelnikiem swoją bogatą wiedzą na temat kultury i mentalności Chińczyków, którą zdobył jako misjonarz w tym kraju.
Książka „Misja jezuitów w Rzymie Orientu. Roberto de Nobili SJ (1577-1656). Misjonarz Indii” poświęcona jest jezuicie będącym obok św. Franciszka Ksawerego najbardziej znanym misjonarzem Indii. Jego arystokratyczne pochodzenie wróżyło mu na terenie Italii wielką karierę i wszelkie zaszczyty. Wybrał jednak bycie księdzem i misjonarzem. Należał do prekursorów nowej metody ewangelizacyjnej, tzw. akomodacji – polegającej na dostosowaniu się w krajach misyjnych do lokalnych form kulturowych i obyczajowych, które nie były sprzeczne z chrześcijaństwem. Starał się zbudować pomost między chrześcijaństwem a hinduizmem.
Agata Combik /Foto Gość O. Jan Konior jest sinologiem, religioznawcą, kulturoznawcą, badaczem kultur i religii Bliskiego oraz Dalekiego Wschodu. Jest kierownikiem duchowym, rekolekcjonistą.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.