Gdybyśmy mieli większą świadomość tego, co się dzieje na linii Eucharystia–kamera–ekran–człowiek, bylibyśmy bardziej powściągliwi w mnożeniu, czasem ponad miarę, transmisji Eucharystii... - z ks. dr. hab. Andrzejem Dragułą rozmawia ks. Tomasz Gierasimczyk.
Ks. Tomasz Gierasimczyk: Gdy oglądam transmisje Mszy św., czuję się nieswojo…
Ks. Andrzej Draguła: – Pójdę dalej. Ja czuję się nieswojo, gdy oglądam ludzi w intymnych sytuacjach. Na przykład – przy okazji niedawnych wydarzeń – modlącą się córkę przy trumnach rodziców. Telewizja pozwala nam patrzeć na to, na co zazwyczaj nie patrzymy, i myślę, że to jest jej największą pułapką.
Ale wracając do Eucharystii, na którą przecież można patrzeć. Czy da się ją tak naprawdę transmitować?
– Nie da się. Nie ma takiego medium, które przekazałoby całościowy akt kultu, ponieważ Eucharystia w najgłębszej istocie to sakramentalne relacje, których nie da się transmitować.
A zatem oglądając Mszę św. w telewizji, nie uczestniczymy w niej.
– Na pewno nie w takim samym znaczeniu, jak możemy uczestniczyć, będąc fizycznie na Eucharystii. Ale trzeba też powiedzieć, że może zachodzić tu to, co teologowie nazywają uczestnictwem intencjonalnym, czyli uczestnictwem pragnienia. Istnieje przecież chrzest czy Komunia pragnienia. To akt woli, świadomości i miłości, że chcę mieć w tym udział. Ale dla tego aktu telewizja czy radio nie są konieczne.
Ale to nie jest niedorzeczne, jeśli ktoś modli się w rytmie nadawanej w radiu czy telewizji Mszy św.?
– To nie jest niedorzeczne. A nawet może być pomocne, i dla wielu ludzi takie zapewne jest. Tylko należy robić wszystko, żebyśmy nie budowali w sobie świadomości, że uczestniczymy we Mszy św. „dzięki” radiu czy telewizji i że to jest coś wystarczającego. Podoba mi się myśl, że telewizja to swego rodzaju „wyzwalacz”. Tak jak kiedyś ten, kto był w polu i usłyszał sygnaturkę, duchowo się łączył z odprawianą w kościele Eucharystią, tak i my łączymy się z rzeczywistością, która jest transmitowana, ale nie jest tym obrazem na ekranie. Bo ten obraz to zaledwie elektroniczna reprezentacja, i to nawet nie Eucharystii w jej najgłębszym sensie, tylko jej „wizji i fonii”. Należy więc starać się „przekraczać” ten ekran.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.