Są takie miejsca na Ziemi, w których czujemy, że jakbyśmy byli bliżej nieba.
„Nebe je tu, nebe je tam, nebe je všude kde jsme my” – śpiewa Jaromír Nohavica w utworze otwierającym album „Těšínské niebo - Cieszyńskie nebe”. Bo niebo może być wszędzie. A jednak są takie miejsca na Ziemi, w których czujemy, że jakbyśmy byli bliżej tego nieba. I jakoś tak się ostatnio składa, że to właśnie Cieszyn jest dla mnie takim miejscem.
Jeździmy tam z żoną kilka razy w roku. Pretekst zwykle ten sam - w audycji „Knížky Plus” usłyszałem o jakiejś czeskiej nowości wydawniczej i… nie ma wyjścia: trzeba kupić i przeczytać.
Ale przecież Cieszyn to nie tylko ulubiona księgarnia w Czeskim Cieszynie (która zresztą śni mi się regularnie). Mnóstwo tam urokliwych miejsc, zakątków, knajpek, czy sklepików, poukrywanych i porozrzucanych po niezliczonych, malowniczych uliczkach. I zawsze odkrywamy tam coś nowego. Największym i najważniejszym odkryciem wciąż jednak pozostaje dla mnie znajdujący się nieopodal Rynku kościół pod wezwaniem św. Marii Magdaleny.
Cóż za niezwykła przestrzeń sakralna! A ileż tam zachwycających dzieł sztuki! Można pomodlić się przed cudownym wizerunkiem Matki Bożej Cieszyńskiej; można podziwiać gotycki nagrobek księcia Przemko Noszaka, który jest „arcydziełem praskiego warsztatu rzeźbiarskiego braci Parlerzow”; można zachwycić się, namalowanym ponoć w Wenecji, obrazem ukazującym Marię Magdalenę, namaszczającą olejkiem stopy Chrystusa…
Dziełem, które porusza mnie tam najbardziej, jest jednak ogromny obraz, przedstawiający Jezusa stojącego w łodzi i nauczającego tłum zgromadzony na brzegu. Bo chyba dobrze „ilustruje” ten moment życia, w którym znajduję się obecnie.
Inny mój ukochany obraz, czyli „Ucieczka do Egiptu” Józefa Unierzyńskiego, z katowickiego kościoła Mariackiego, świetnie „podsumowuje” pewien etap mojego życia i wiary. Aniołki, osiołki, „betlyjkowe klimaty” – to była wiara dziecka, ubogacana biblijnymi filmami i animacjami jeszcze z kaset VHS. Wystarczy, że spojrzę, na płótno Unierzyńskiego i momentalnie wracam myślami do tamtych czasów.
Gdy jednak spoglądam na „cieszyńskiego” Chrystusa w łodzi, myśli i skojarzenia są już zupełnie inne. Teraz należy się wsłuchać, odkryć, pojąć, zrozumieć sens biblijnych słów. A kiedy patrzę na ukazanych na obrazie ludzi z tłumu, przypominają mi się słowa papieża Franciszka:
Postacie wierzących pogrążone są w zdumieniu, ponieważ dały się pochwycić i zaangażować w wydarzenia, które zachodziły na ich oczach. Zdolność zadziwienia się otaczającymi nas rzeczami sprzyja doświadczeniu religijnemu i sprawia, że spotkanie z Panem jest owocne. Przeciwnie, niezdolność do zadziwiania czyni nas obojętnymi i poszerza dystans między drogą wiary a życiem codziennym. Bracia i siostry, zawsze bądźmy w ruchu pozostając otwartymi na zdumienie.
Mnie to zdumienie spotyka/dotyka właśnie w Cieszynie. U Marii Magdaleny. Polecam więc się wybrać, gdy to tylko będzie możliwe. A póki co, e-tutystycznie i koronawirusowo, można zajrzeć na bloga Warte zobaczenia gdzie świątynię tę szczegółowo opisano i obfotografowano.
*
Felieton z cyklu Okiem regionalisty
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |