Św. Grzegorz, papież-myśliciel, miał na obrazie Goyi świadczyć o intelektualnych dokonaniach ludzi Kościoła.
Imponująca postać papieża w bogatych szatach pontyfikalnych i błyszczącej tiarze jest tu symbolem nie tylko godności i dostojeństwa. Wydaje się, że papież zapomina o jakichkolwiek splendorach. Nie patrzy na widza. Siedzi pochylony nad grubą księgą, którą zapisuje gęsim piórem. Od razu widzimy, że to portret przede wszystkim wielkiego myśliciela. Tak widział Francisco Goya św. Grzegorza Wielkiego (540–604) – papieża i benedyktyna, reformatora liturgii, ewangelizatora ludów barbarzyńskich.
Obraz Goyi powstał w epoce oświecenia, gdy negujący myśl katolicką filozofowie coraz głośniej kwestionowali dokonania intelektualne chrześcijaństwa. Przedstawiali Kościół jako wspólnotę ludzi nienowoczesnych, zacofanych, odwróconych plecami do świata nauki, kultywujących tylko ludową pobożność, uważaną przez „oświeconych” za zabobonną.
Właśnie wtedy, jako zaprzeczenie tym coraz bardziej rozpowszechniającym się stereotypom, powstawały obrazy pokazujące doktorów Kościoła, ludzi łączących pobożność z głęboką wiedzą, czołowych intelektualistami w czasach, w których żyli. Jedna z madryckich kongregacji religijnych zamówiła u schyłku XVIII wieku u najsławniejszego wówczas hiszpańskiego malarza portrety czterech doktorów Kościoła: świętych Ambrożego, Augustyna, Hieronima i Grzegorza.
Dawniej zwykle malowano ich z licznymi atrybutami podkreślającymi duchowość i Bożą inspirację ich dzieł. Goya jednak postanowił pokazać ich przede wszystkim jako ludzi łączących mądrość z pobożnością. Dlatego nie znajdziemy na tych obrazach Ducha Świętego, aniołów czy nadnaturalnego światła. Św. Grzegorz, papież myśliciel, miał tu świadczyć o intelektualnych dokonaniach ludzi Kościoła.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Naukowcy o nagłówkach w internecie. Clickbaitowych i nie tylko.
Jeden z ciekawszych melodramatów ostatnich lat. Nie tylko z uwagi na „domieszkę” science-fiction.
Choć raczej należałoby napisać Jedermann – ze względu na pruską/niemiecką przeszłość regionu.
To już V edycja. Odbędzie się w Wiśle od 30 maja do 1 czerwca.
Liczba tych, którzy zarobili ponad 500 tys. zł, podwoiła się od 2021 r.
W programie m.in. nowe filmy Astera, Johansson i Łoźnicy. Nie zabraknie też polskich akcentów.