„Barry Lyndon” bywał opisywany jako piękne wizualnie, ale zimne ćwiczenie stylistyczne. Nie sposób się z tym sądem zgodzić. Pamiętając, że i u tych co tak uważali budził uznanie, zająć się warto jego prawdziwą treścią.
Rytuał publiczny, rytuał salonu nie znosi uczuciowości. Gdy Barry okaże swoje niezadowolenie, gniew, zazdrość podczas zaręczyn kuzynki z kapitanem Quinem zniszczy w ten sposób wspaniałą ceremonię. Zapoczątkuje też bieg wydarzeń, który zmusi go do opuszczenia rodzinnych stron. Emocje także w przyszłości będą ściągać na Barry’ego kłopoty. Wybuchy jego uczuć jeszcze nie raz zniszczą XVIII – wieczne ceremonie, co będzie pociągać za sobą konsekwencje. Już wcześniej przecież tak się stało. Niezdarność i zakłopotanie Barry’ego, które nieomal zniszczyły niezbyt wyrafinowany flirt z kuzynką wynikały z miłości Redmonda do Nory. Zakaz okazywania uczuć jest także jednym z więzień XVIII – wiecznego społeczeństwa ukazanego przez Kubricka.
Jak bardzo jednak świat, który pokazuje nam reżyser wyprany jest z uczuć ukaże jednak dopiero scena obrabowania głównego bohatera przez kapitana Feeneya. Kapitan na wzruszającą i pełną emocji opowieść Barry’ego o swych niedolach reaguje współczuciem, jednak nieubłaganie zabiera swój łup. Czasy młodości Barry’ego, to czasy nabierania doświadczeń, które młody Irlandczyk wykorzysta w przyszłości.
W XVIII – wiecznym świecie nawet bitwa obarczona jest konwencją. Na otwartym polu spotykają się dwie armie. Jedna z nich – w tym przypadku brytyjska – maszeruje w zwartym szyku. Druga – francuska – zajmująca sad, o który toczy się bitwa – broni się strzelając do maszerujących. Ci, którzy przeżyją ten ostrzał będą walczyć z użyciem białej broni. Taki sposób rozgrywania bitew powodował oczywiście duże straty w ludziach, ale nie liczono się wtedy z pojedynczymi ludźmi. Armię systematycznie uzupełniano ludźmi pochodzącymi z nizin społecznych lub wyjętymi spod prawa. W taki też sposób do armii brytyjskiej trafił Barry.
Rytuałem staje się nawet zwykła bójka między szeregowymi żołnierzami. Kubrick przedstawia nam go w scenie pojedynku głównego bohatera z innym dragonem. Żołnierze walczą na gołe pięści, nie wolno gryźć, drapać itp., wszystko odbywa się w czworokącie stworzonym przez stojących i obserwujących walkę innych żołnierzy. Wyższy oficer ogłasza rozpoczęcie walki oraz jej reguły. Czyni to w sposób nad wyraz formalny, po czym usuwa się na bok, nie obserwując walki. Ta z kolei toczy się wśród krzyków, przekleństw i tym podobnych zachowań. Bójkę tą obserwują jedynie niscy zarówno rangą społeczną jak i wojskową żołnierze. To oczywisty rytuał. Walka ma zasady, ale to jednak warstwa zewnętrzna. Emocje, które staną się głównym przeciwnikiem Barry’ego już niedługo, nie muszą tu być ukrywane i nie są. Jest w tej scenie zawarta też jakby szersza wizja świata. Walczą zwykli żołnierze. Czynią to jednak za przyzwoleniem przełożonych, zgodnie z regułami, które tamci – w osobie oficera – ustanowili i im przekazali. Jeśli przypomnimy sobie, które rangi wojskowe, które szczeble społecznej drabiny reprezentują stanie się jasne, że oto oglądamy rozrywkę, a zarazem sposób rozwiązywania konfliktów warstw niższych społeczeństwa, które jednak do owego sposobu rozwiązywania konfliktów potrzebują zgody tych, którzy reguły tej – i nie tylko - gry ustalają. Warstwy wyższe rozwiązały by konflikt przez pojedynek, bez emocji, na uboczu – tak jak ilustruje to Kubrick dwoma scenami pojedynków z początku filmu. Barry dąży do tego by stać się jednym z dyktujących reguły wszelkich gier i zachowań.
Świadomość i pewność swego celu w życiu uzyska Barry dopiero w momencie, gdy za arystokratę się przebierze i zacznie się za niego podawać. Po wykryciu oszustwa zostaje jednak karnie wcielony do Pruskiej armii. Tym razem uwięzienie Barry’ego ma wymiar dosłowny. Problemy głównego bohatera także po raz kolejny zaczynają się od uczuć. Tym razem chodzi o miłość jaką obdarza on młodą, niemiecka wieśniaczkę.
By jednak być arystokratą, mieć szansę uzyskania tytułu, trzeba być zdolnym do przejścia przez rytuały salonu, nauczyć się w nich bezbłędnie odnajdywać. Szkołę zachowania w salonie przechodzi Barry u boku karcianego oszusta, kawalera Paribali. Nie przypadkowo człowiek żyjący z szulerstwa będzie nauczał głównego bohatera bycia arystokratą. Oszustwem przecież byłoby także właśnie stanie się gentelmanem przez Barry’ego. Oszustwem, bo Redmond Barry arystokratą się nie urodził. Tytuł musi on dopiero zdobyć.
Świat arystokracji w pierwszej części filmu skąpany jest w ciemnościach, oświetlony jedynie światłem świec. Pod koniec pierwszej części, kiedy główny bohater zaczyna mieć większy i częstszy niż dotąd kontakt ze światem wyższych sfer akcja przenosi się z plenerów do wnętrz pełnych upudrowanych, spoczywających na krzesłach i fotelach, dostojnych kobiet i mężczyzn. Na twarzach tych ludzi – marionetek zazwyczaj nie ma emocji, a jeśli się pojawiają są sztuczne, niemal manieryczne. To świat, w którym emocje są już zupełnie zakazane. Kubrick w swoim filmie pokazuje świat, w którym konwenans i ceremoniał wyparły uczucia. Barry pochodzi ze kręgu, gdzie stało się to w mniejszym stopniu, niż w oglądanym teraz świecie, do którego główny bohater aspiruje, do którego powoli zaczyna wchodzić. Świat najwyższych warstw społecznych dzięki opisanemu sposobowi obrazowania jest pociągający i tajemniczy, widz nie dziwi się fascynacji Barry’ego. Ludzie go zamieszkujący nie dbają o przegrane kwoty, cieszą się życiem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...