„Barry Lyndon” bywał opisywany jako piękne wizualnie, ale zimne ćwiczenie stylistyczne. Nie sposób się z tym sądem zgodzić. Pamiętając, że i u tych co tak uważali budził uznanie, zająć się warto jego prawdziwą treścią.
W drugiej części filmu na owe ceremonie pada więcej światła – zarówno dosłownie, jak i w przenośni. Uczestnictwo w świecie arystokracji okazuje się być złotą klatką. Zwłaszcza dla kogoś kto arystokratą nie jest. By spełnić swoje marzenie, cel Barry musi dowieść znajomości ceremoniałów i umiejętności w nich uczestnictwa, a także braku uczuć, a przynajmniej zdolności ich nie okazywania.
Z początku jednak główny bohater unika ceremoniałów. Barry żyje pełnią życia korzystając z majątku swej małżonki – Lady Lyndon. Nie obowiązują go – zdawać by się mogło – zakazy, czy nakazy moralne. Korzysta z przyzwolenia na robienie wszystkiego czego dusza zapragnie (jakie ma arystokracja). Ceremoniami zdają się być kolejne hulanki głównego bohatera, pocałunki ze służącymi. Są to zdarzenia jakże daleko bardziej frywolne od - na przykład - spokojnego spaceru Lady Lyndon z synem, podczas którego zdrada i styl życia jej męża wychodzą na jaw. W celu jednak zdobycia tytułu (na razie Barry zdobył jedynie fortunę) Lorda Lyndon, główny bohater będzie musiał w owych „mszach” uczestniczyć. Barry musi także zmienić stosunek do żony i pasierba, którzy dotąd byli mu obojętni. Jednak owa zmiana stosunku do rodziny powoduje, że w życiu Barry’ego znów pojawiają się – zakazane przecież – emocje. Barry ponownie (a tak naprawdę zapewne po raz pierwszy) zakochuje się w Lady Lyndon, zaczyna także pałac nienawiścią do pasierba – Lorda Bullingdona.
To on powoduje, iż Barry zaczyna znów wchodzić w ceremonialne struktury. Sceny, w których główny bohater karze swego pasierba mają swoją wyraźną budowę. Najpierw Barry grozi Lordowi Bullingdonowi. Następnie go bije, a na końcu to ofiara wygłasza swoje groźby pod adresem ojczyma. Są to pierwsze ceremonie – w pełnym tego słowa znaczeniu – w których uczestniczy Barry od wejścia do świata arystokracji. Odtąd kolejne ceremonie będę go coraz bardziej otaczać. Jednak już w tej „małej”, powtarzającej się ceremonii szlacheckość gestów, ruchów, sposobu mówienia oraz zupełny brak emocji, które pozwalają Barry’emu łatwiej przejść przez swoisty obowiązek wychowawczy, jest duża.
Kolejne rytuały i uczestnictwo w nich męża Lady Lyndon związane są już bezpośrednio z jego próbą wkupienia się w łaski kręgów arystokratycznych. Oglądamy Barry’ego skupującego dzieła sztuki, uczestniczącego w przyjęciach, poznającego szlachciców mających dostęp do króla, wreszcie i poznającego samego monarchę. Każda z tych czynności – zwłaszcza scena poznania króla Anglii – to rytuał. To sceny i sytuacje mające swój własny porządek, Barry podporządkowuje się temu porządkowi. Jest we wspomnianej już złotej klatce, do której tak bardzo (nie)świadomie dążył. Teraz dopiero przekonuje się co znaczy być arystokratą, więźniem nazwiska i tytułu.
Wszystkie starania Barry’ego runą gdy okaże on uczucia. Główny bohater sprowadza na siebie kłopoty niszcząc porządek „mszy sztuki” – koncertu w pałacu Lyndonów. Winą aspirującego do tytułu Lorda Lyndona będzie oczywiście eksplozja emocji.
W kilku następnych obrazach Kubrick nie pozostawia wątpliwości jaką reakcję otoczenia wywołał brak panowania nad sobą Barry’ego. Obserwujemy najpierw Barry’ego stojącego samotnie na balkonie. Następnie z pewnego oddalenia – zamek Lyndonów. W trzecim kolejnym obrazie widzimy Barry’ego siedzącego samotnie w pustej sali w restauracji. Narrator komentuje – „Gdyby zabił (Barry – przyp. mój) lorda Bullingdona nie mógłby być traktowany z większym chłodem i rezerwą niż teraz. Przyjaciele go opuścili. Krążyły legendy o jego brutalności wobec pasierba”. Po chwili słowa narratora zostają potwierdzone. W sali, pojawia się inny arystokrata. Okazuje się, że to sąsiad Lyndonów. Na zaproszenie Barry’ego do złożenia wizyty u sąsiadów odpowiada on spokojnie i grzecznie, ale nie zostawia wątpliwości, ze o żadnej wizycie mowy być nie może. Przyjacielscy dotąd i życzliwi głównemu bohaterowi wierzyciele zaczynają teraz przypominać o sobie. Główny bohater złamał zasady porządkujące życie w jego złotej klatce. Kara jest nieodwracalna i nieunikniona. Wszystkie marzenia Barry’ego legły w gruzach, nie ma już on szans na to by być kimś więcej niż tym, kim się urodził – ubogim szlachcicem – bohater zostaje pokonany przez społeczeństwo. Uwięzienie na swoim szczeblu drabiny społecznej już się dokonało. Więzieniem, z którego ucieczka może być tylko krótka i pozorna jest przede wszystkim miejsce na drabinie społecznej, które zostaje człowiekowi przyznane z racji urodzenia.
Film zawiera jeszcze jedną bardzo ważną scenę. Kulminacja filmu okazuje się także kulminacją w ukazywaniu ceremonialności XVIII – wiecznego świata. Pojedynek Barry’ego z pasierbem jest spektaklem samym w sobie bardziej niż jakakolwiek inna scena tego filmu, a przecież wiele scen w tym obrazie jest takimi właśnie spektaklami. W tym rytuale Barry odnajduje się znakomicie. Bez problemu przechodzi przez ten pojedynek. Jest niewzruszony, a przy tym jakże honorowy, dokładnie tak, jak na szlachcica przystało. Gdy lord Bullingdon popełnia błąd nowicjusza i strzela w ziemię, Barry świadomie zrobi to samo. To lord Bullingdon zniszczy, rozbije tę ceremonię. Najpierw gdy nie potrafi prawidłowo oddać strzału, następnie gdy dygocze i wymiotuje, aby na koniec, korzystając z honoru przeciwnika zniszczyć znienawidzonego rywala. W tym pojedynku triumfuje jednak Barry udowadniając, że jest tak naprawdę bardziej godny tytułu lorda niż jego pasierb.
Ostatnim więzieniem w życiu Redmonda Barry’ego stanie się rodzinna Irlandia, gdzie będzie musiał zamieszkiwać, gdyż będzie to warunek pod jakim lord Bullingdon będzie wypłacał mu dożywotnią rentę.
Społeczeństwo jego ład, porządek i kultura pokazały głównemu bohaterowi gdzie jest jego miejsce. Film jest wizją świata żyjącego i umierającego w rytmie ceremonialnego i defiladowego kroku. Świata, w którym konwenans, ceremoniał i rytuał osaczyły i tłamsiły ludzi. Uwięzienie w tym filmie objawia się więc pod trzema postaciami. Uwięzienie społeczeństwa w formach zachowań, zakazujących przede wszystkim okazywania uczuć, a także tworzących rytuały i ceremonie codziennego życia. Uwięzienie Barry’ego na jego miejscu w drabinie społecznej. Uwięzienie wreszcie w sensie dosłownym, najpierw w armii pruskiej, a następnie w rodzinnej Irlandii.
Pojawiające się w tym filmie sławne, naturalne oświetlenie przybiera często formę płomienia świec. Chybotliwy, nieodporny, słaby, wątły, drgający, łatwy do zdmuchnięcia, jak szanse na zrealizowanie ludzkich ambicji.
***
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.