Oscarowa rola Glenn Close i… znów skończyło się tylko na nominacji. Który to już raz w jej karierze?
Tym razem uznać musiała wyższość Olivii Colman, która otrzymała Nagrodę Akademii za kreację, jaką stworzyła w słynnej i kontrowersyjnej „Faworycie”.
„Żona” filmem aż tak kontrowersyjnym nie jest. Choć w tym wyreżyserowanym przez Björna Runge obrazie z 2017 roku, też nie brakuje scen zaskakujących, czy nagłych zwrotów akcji, choć wszystko jest tu znacznie bardziej stonowane. Grane spojrzeniami, grymasami, gestami.
Oto obserwujemy tryumf nad tryumfami. Znany pisarz (Jonathan Pryce) przybywa do Sztokholmu, by odebrać literacką Nagrodę Nobla. Problem jednak w tym, że to nie on pisze „swoje” książki, tylko jego żona (w tej tytułowej roli oczywiście Glenn Close).
Jak do tego doszło? Gdy oboje zaczynali swoje kariery pisarskie - jeszcze w latach ’50 ubiegłego wieku - ona była autorką dużo bardziej zdolniejszą, ale poważni wydawcy niechętnie patrzyli wówczas na kobiety-pisarki. Romanse, poradniki, książki kucharskie… – tu owszem, kobiety miały swoje pole do popisu. Ale literatura przez duże L zarezerwowana była wyłącznie dla mężczyzn.
A więc żona zaczęła pomagać mężowi w karierze. Poprawiać jego teksty, przepisywać, dopisywać – w końcu, widząc jak wiele czasu to zajmuje, w ogóle zaczęła pisać za niego. On zbierał pochwały, nagrody, brylował na salonach. Ona, co najwyżej, mu towarzyszyła. Uśmiechała się i milczała. Do czasu.
W pewnym momencie bowiem zaczęła mieć tego wszystkiego dość. Ciągle na drugim planie, ciągłe robienie dobrej miny do złej gry. Plus oczywiście wszystkie te romanse męża. A także jego zachowanie w stosunku do syna, który też próbuje pisać, ale jest przez ojca nieustannie krytykowany i poniżany. Jakim prawem, skro „pan pisarz” sam pisać nie potrafi?
Można „czytać” tę historię dosłownie, ale można też (a wręcz należy), metaforycznie. Jako smutną opowieść o patriarchacie, o spychaniu kobiet na margines i wreszcie o ich buncie.
Bunt żony początkowo jest cichy. To właśnie wszystkie te, wspomniane już, spojrzenia, grymasy (żal, smutek, rozczarowanie, wściekłość) – Close gra niemal wyłącznie oczami! Bo, podobnie jak cała reszta towarzystwa, wciąż nosi maskę. Bierze udział w swoistej grze, teatrze, kolejnych ceremoniach. Nie tylko tej noblowskiej, bo gra przecież także i udaje przed mediami, znajomymi, światem artystycznym…
Fascynujący to film. Obyczajowy. Lekko psychologiczny. A trzymający w napięciu bardziej niż niejeden współczesny thriller. Więc jeżeli jeszcze Państwo go nie widzieli, to warto obejrzeć on-lnie. Mają go w swojej ofercie Chili i iTunes.
*
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów
Kto wie, czy nie jest to jedna z najlepszych ekranizacji prozy Jane Austen w dziejach.
Nadal utrzymuje silną pozycję. Natomiast w innych krajach sprawa wygląda już inaczej.