Jack Lemmon, Al Pacino, Kevin Spacey, Jonathan Pryce, Ed Harris, Alec Baldwin, Alan Arkin… - kurtyna?
Taka obsada nieczęsto się zdarza. A przecież równie ważne jest tu nazwisko scenarzysty, Davida Mameta – jednego z najbardziej cenionych, amerykańskich twórców ostatnich kilku dekad. Tego, który jako jeden z nielicznych, krytycznie spoglądał na amerykański boom gospodarczy i prosperitę już w latach ’80. Nie inaczej jest w nakręconym w 1992 roku filmie „Glengarry Glen Ross”.
Jego bohaterami są pracownicy podrzędnej filii agencji nieruchomości. Sprzedawcy. Markentigowcy. Faceci od obsługi (a właściwie) bajerowania klientów, którzy próbują wciskać swoim „adresom i kontaktom” kolejne działki ziemi po okazyjnie niskiej cenie. Bo inwestycja w ziemię (taka inwestycja!) wyjątkowo opłaca. Tyle tylko, że potem i tak to „bogaci się bogacą”, jak słyszymy w filmie, a nie szaraczki, do których wydzwaniają postacie grane przez Lemmona, Arkina, czy Pacino.
Ale dzwonić muszą, bo jak usłyszeli zaraz na początku od coacha z centrali, właśnie zostali zwolnieni. Wszyscy. A teraz mają tydzień na odzyskanie posad.
Grany przez Aleca Baldwina wysłannik agencji, serwuje więc naszym bohaterom kolejne gadki motywacyjne, frazesy o odpowiednich strategiach, zarządza szkolenia, zwołuje narady… - a potem i tak okazuje się, że najlepiej wychodzi mu zastraszanie podwładnych. I właśnie o to, od początku, mu chodzi. By mieli nóż na gardle, bo w stresie będą zasuwać bardziej wydajnie i efektywniej.
Smutny to film. Przerażający. Męczą się agenci, męczą i klienci – bo przecież wcale nie tak łatwo powiedzieć nie. Zwłaszcza komuś, kto nawiązał z tobą przyjacielskie relacje (jak Pacino z Jonathanem Pryce’m). Rzecz jasna to przyjaźń udawana, interesowna. Ale poczciwina grany przez Pryce’a tego nie wie. A że z asertywnością u niego niezbyt dobrze, to i znosić musi kolejne próby, podejścia i kuszenia diabolicznego Pacino (istne aktorskie preludium do późniejszej, kultowej roli w „Adwokacie diabła”. Na marginesie – papież Franciszek nazwał kiedyś kapitalizm „łajnem szatana”).
Poczciwiną jest też agent grany przez Lemmona. Starzejący się, coraz bardziej nieporadny, coraz częściej zahukany („koledzy” z biura się kłaniają. Rekiny biznesu w akcji).
Cóż… „Miłościwie nam panujący kapitalizm stale nas tresuje”, stwierdził kiedyś ks. Jerzy Szymik. W jaki sposób to robi? Można zobaczyć właśnie w „Glengarry Glen Ross”. Online jest dostępny w ofercie CDA Premium.
*
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.