Chociaż scenarzysta i producent w wywiadzie dla londyńskiego „Timesa” zarzekali się, że nie mieli zamiaru realizować filmu katolickiego, to wchodzący dziś na nasze kinowe ekrany „Ludzie Boga” przeczą tej deklaracji.
Ostatnia Wieczerza
W filmie ważny jest każdy dialog pomiędzy bohaterami i każda wspólna rozmowa prowadzona w kapitularzu. Reżyserowi udała się rzecz niezwykła. Mimo że film ma wielu bohaterów, wszyscy są łatwo rozpoznawalni, wszyscy zostali perfekcyjnie zindywidualizowani. To ludzie z krwi i kości, którym nieobce są różne słabości. Kiedy narasta atmosfera zagrożenia wokół klasztoru, ich postawy różnicują się. Ostateczna decyzja wypływa nie z pragnienia męczeństwa, ale z przyjętych na siebie zobowiązań wobec Boga i ludzi, czyli mieszkających nieopodal sąsiadów muzułmanów. Przez lata żyli z nimi w pokoju, a klasztor stanowił dla mieszkańców wioski wsparcie. Decyzja pozostania staje się heroicznym dowodem chrześcijańskiej miłości bliźniego, czerpanej z wiary i nadziei zmartwychwstania.
Niektóre sceny filmu przywodzą na myśl antyczne tragedie Ajschylosa, a kilka z pewnością na długo pozostanie w pamięci widza. Jedna z nich rozgrywa się w czasie pierwszego ataku na klasztor, kiedy o. Christian odrzuca żądania terrorystów i na słowa ich dowódcy, że nie ma wyboru, odpowiada „zawsze mam wybór”. Druga ma miejsce niedługo przed porwaniem, w czasie wieczornego posiłku. Genialnie nawiązuje bezpośrednio do Ostatniej Wieczerzy. Mnisi przeczuwają, że wkrótce klasztor znowu stanie się obiektem ataku, którego konsekwencje mogą okazać się tym razem tragiczne. Kamera powoli krąży wokół zgromadzonych wokół stołu, zatrzymując się długo na ich pogrążonych w mistycznej kontemplacji twarzach. W tle rozbrzmiewa odtwarzana ze zdezelowanego magnetofonu muzyka z „Jeziora łabędziego” Czajkowskiego. Zdajemy sobie sprawę, że w tym momencie, kiedy zdecydowali już o pozostaniu w klasztorze, przeżywają tajemnicę nadchodzącego cierpienia i śmierci, a mistyczny klimat tej chwili udziela się widzowi. Scena ta mogłaby się wydać efekciarska, gdyby nie była tak poruszająca.
Jedną z najmocniejszych stron filmu Beauvois są znakomite kreacje aktorskie. W roli zakonników wystąpili aktorzy znani i mniej znani, ale trudno kogokolwiek wyróżnić. Wszyscy tak doskonale wtopili się w kreowane przez siebie postacie, jak gdyby całe życie spędzili w habicie.
Ludzie Boga, reż. Xavier Beauvois, wyk.: Lambert Wilson, Michael Lonsdale, Olivier Rabourdin, Philippe Laudenbach, Francja 2010
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.