- Ta pieśń to modlitwa o zakończenie wojny i pokój dla Ukrainy - mówią o utworze, który odsłuchać można na kanałach krakowskiego teatru Groteska.
Pochodząca z Nikopola Sofija Popova opowiada, że siedziała w domu, patrząc w ścianę i myśląc o tym, co może zrobić, by pomóc swojej rodzinie. - Co pół godziny pisałam albo dzwoniłam do mamy, która mówiła, że chowa się w łazience i że siedem razy dziennie mają alarmy. Myślami cały czas byłam tam i nie mogłam skupić się na niczym innym. Kiedy pojawił się ten projekt, pomyślałam, że w jakiś sposób mogę pomóc - dodaje. Przekonuje też, że jeśli ktoś teraz milczy i nic nie robi, to też jest przestępstwo.
Wraz z rosyjsko-ukraińską aktorką Aloną Szostak przygotowały pieśń "Modlitwa za Ukrainę", która powstała w teatrze Groteska w Krakowie. Na kanale tej instytucji na YouTubie i w mediach społecznościowych posłuchać można jej w trzech wersjach językowych: ukraińskiej, rosyjskiej i polskiej. Jak podkreślają wszyscy zaangażowani w jej tworzenie, utwór powstał w ciągu jednej nocy, a jego nagranie i produkcja teledysku zajęły pięć dni.
Sofija zapewnia, że wie, czym jest wojna i przypomina, że trwa ona już w Ukrainie od ośmiu lat. Cztery lata temu zabrała jej ojca, który zginął w Donbasie. "Poszedł walczyć, bronić mojej rodziny, mojego miasta, naszej Ukrainy. Mówił, że nie może oglądać telewizji i krzyczeć, że nic nie możemy zrobić. Każdy z nas może coś zrobić. On wybrał taką drogę, bo chciał pójść bronić kraju. Oczywiście możemy mówić, bo słowo dużo daje i jest ważne, ale nasze działania są ważniejsze. To, co dzieje się teraz, to najstraszniejsze, co mogło się stać - mówi artystka.
Ostatecznie z Ukrainy uciekła tylko mama Sofiji, a jej babcia została. - Mówiła, że to jej miasto i ona z niego nie wyjdzie. A ja wyobrażałam sobie, że wsiadam w samochód i jadę 1,5 tys. kilometrów w jedną stronę, żeby je zabrać - mówi ze łzami w oczach. - Teraz każdy Ukrainiec budzi się i dziękuje wszystkim: Bogu, a jeśli nie wierzy, to światu - że się obudził i że obok ma rodzinę. Wielu ludzi nie ma już mieszkań, budynków (Charkowa już przecież nie ma, bo został zrównany z ziemią!), ma tylko siebie. A ktoś może został sam - podkreśla.
Apeluje też do wszystkich, aby głośno manifestowali swoją niezgodę na tragedię, która dotknęła jej naród. - Nawet jak ktoś nie chce mówić, bo boi się o siebie, o to, że jutro nie będzie występował, że nie będzie mógł mieć tyle pieniędzy, co teraz, niech pomyśli, że inni ludzie mogą już jutro nie żyć. Ktoś się jutro nie obudzi, a ktoś nie będzie miał rodziny - zauważa.
W wykonaniu pieśni partneruje jej ukraińsko-rosyjska aktorka A. Szostak, która urodziła się w Związku Sowieckim, a w Polsce mieszka już od 30 lat. - Bardzo boli mnie serce przez to, co dzieje się teraz w Rosji. Czy jestem rosyjską patriotką? Jestem; jestem za wolnością i swobodą ludzi. W pierwszych dniach (po wybuchu wojny) byłam w szoku i nie umiałam zrozumieć, dlaczego tak się stało. Do końca mówiłam: "Nie, nie będzie wojny, ja wam to obiecuję". Tak, jakbym była ambasadorem, który mówił, że to jest niemożliwe. Ale to się nie udało - mówi.
O wybuchu wojny dowiedziała się od znajomej, której udało się wyjechać z Kijowa na moment przed jej rozpoczęciem. - Byłam w totalnym amoku: z jednej strony moje serce pękało, z drugiej czułam gniew i złość na Putina, na tych ludzi, którzy mają klapki na oczach, jakby wierzyli, że wszystko, co jest poza Rosją, jest przeciwko niej - wyznaje A. Szostak.
Również dla niej praca nad pieśnią była wielką pomocą. - Te kilka dni, które razem przeżyliśmy, utwierdziły mnie w tym, że nieważne, kim jesteś - Rosjanką, Ukrainką, Tatarką, Żydówką czy Gruzinką - trzeba krzyczeć. Po prostu krzyczmy i sprzeciwiajmy się tej wojnie, bo jesteśmy ludźmi, nieważne, jakiego pochodzenia - apeluje A. Szostak.
Tekst pieśni napisała Małgorzata Zwolińska.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.