Kolejny laurkowy, nieoglądalny patriotyczniak? Nic z tych rzeczy. Bo nowy film Krzysztofa Łukaszewicza to kawał porządnego, wojennego kina. Do tego opowiedzianego z bardzo ciekawej i nietypowej perspektywy.
Głównym bohaterem jest tu bowiem żydowski chłopiec, który owszem, w szkole mówi po polsku, ale w domu wyłącznie w jidisz. I gdzieś między tymi dwoma językami, dwoma kulturami krążymy tu i lawirujemy nieustannie.
Leoś (fantastycznie zagrany przez Feliksa Mateckiego), bardzo chciałby należeć do harcerstwa, wystąpić w szkolnej inscenizacji „Krzyżaków” Sienkiewicza, ale ze względu na pochodzenie, wciąż jest mu to uniemożliwiane. Jedyne co może, to trenować biegi w żydowskim klubie sportowym Makkabi Grodno. A i to robi z „polskiej inspiracji”, bo po sukcesach Janusza Kusocińskiego – złotego medalisty olimpijskiego z 1932 roku.
A więc Leoś wciąż lgnie do polskości, a jednak (nieszczęsny, przedwojenny antysemityzm), nieustannie jest przez Polaków odtrącany. Czasem nawet i poniżany.
Wszystko zmieni się we wrześniu 1939 roku i… właściwie więcej nie ma tu już co pisać o dalszych losach małego bohatera. Bo raz: że nie wypada zbyt wiele w recenzji zdradzać. A dwa: że już z tytułu, czy zwiastuna filmu można się większości rzeczy domyśleć.
Jest za to na co popatrzeć. Reżyser i scenarzysta filmu – Krzysztof Łukaszewicz – to przecież twórca głośnej „Karbali” z 2015 roku, w której udało mu się wiarygodnie ukazać losy polskich żołnierzy w Iraku, a co przy wysokości polskich budżetów filmowych wydawało się czymś absolutnie niemożliwym.
Z filmem „Orlęta. Grodno ‘39” jest podobnie. I zdjęcia, i kostiumy, i batalistyka – wszystko naprawdę jest tu na bardzo wysokim poziomie, więc ogląda się ten film kapitalnie, a i dostajemy tu kawał mniej znanej historii II wojny światowej (ze względu na późniejsze zmiany granic, o walkach w Grodnie nie słyszało się tyle, co o dajmy na to Westerplatte, czy Warszawie).
Tym bardziej więc warto wybrać się do kina i nadrobić te zaległości.
Polecam, zachęcam i już czekam na kolejny Łukaszewicza. Z nadzieją, że w kinach pojawi się prędzej niż za siedem lat.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...