Tytuł mówi wszystko?
W przypadku nowej książki Ziemowita Szczerka – sporo. Bo Lwów, ten arcypolski, kresowy Lwów, o którym od dekad tyle słyszymy, jest tu, po prostu, nieustannie demitologizowany.
Bo owszem, Polacy spory wpływ na jego rozwój mieli, wielu polskich mieszkańców tego miasta nad rzeką Pełtew było wybitnych i zasłużonych, ale co z Niemcami, Ormianami, Żydami, Austriakami, Czechami, Ukraińcami, dawnymi Słowianami i jeszcze dawniejszymi Prasłowianami? A nawet tymi, którzy kształtowali obraz i charakter Lwowa w czasach ZSRR.
Lemberg, Львів, Lwów… – każda z tych nazw w „Wymyślonym mieście Lwów” jest tak samo ważna. Wielonarodowość jest tu słowem-kluczem, zaś austro-węgierskość, czy też galicyjskość, pojęciem do którego Szczerek obsesyjnie niemal powraca.
Oczywiście, jest i Lwów współczesny. Knajpiany, turystyczny, hipsterski. A nawet wojenny, bo i to udało się tu autorowi zmieścić.
„W końcu to Ukraina, kraj-w-którym-jest-wojna.
Pytano mnie kiedyś na spotkaniu autorskim w Brukseli, czy we Lwowie słychać strzały. Bo w sumie ciekawie by się było wybrać, ceny zachęcające, ale czy to nie zbyt blisko linii frontu?
Wtedy jeszcze nie było słychać. I nikomu do głowy nie przychodziło, że kiedyś będzie.
I nie wierzono, gdy mówiłem, że ze Lwowa do Berlina jest trzysta kilometrów bliżej niż do Donbasu. Donbas – to inny świat. Donbas, Mombasa, Kinszasa, Lvov, Pskov, plov, generał Gierasimov…”.
To próbka „stylu” Ziemowita Szczerka, który w ten właśnie sposób opisuje i wszelkie „lwowskie nacjonalizmy” (polski, ukraiński, radziecko-rosyjski) i, przykładowo, baciarów. Tak, tak. Tych spopularyzowanych przez Szczepcia, Tońcia, a potem najróżniejsze kabarety kresowe nicponi, którzy w rzeczywistości byli przecież kryminalistami, przestępcami.
„Baciarze, baciary, batiary – zależy, jak kto wymawia. Szemrane uliczne lwowskie towarzystwo, legenda, która dziś jest w ofensywie, ale w ładnie wyczyszczonej, a nawet karykaturalnej wersji”.
Podobnych, wyczyszczonych, a czasem wręcz wymyślonych historii, jest u Szczerka bez liku. A każda z nich, bez wątpienia, warta poznania.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.