Czyli odbicie od dna.
Bo jak inaczej nazwać polską kinematografię przełomu lat ’80 i ’90? Dogorywający PRL, potem trudny czas przemian społeczno-gospodarczych. To wszystko także mocno odbiło się na kinie, na które, prostu, nie było funduszy. A nie było chyba też pomysłu.
Leżące latami w zamknięciu „półkowniki” w końcu mogły trafić do kin, tyle tylko, że nikt nie chciał ich teraz oglądać. Cała prawda o perfidii i zbrodniczości komuny – przez dekady ukrywana i cenzurowana – bardzo szybko przestała interesować widzów, czego najlepszym i najsmutniejszym dowodem perypetie związane powstawaniem filmu „Śmierć jak kromka chleba” Kazimierza Kutza. Zbiórki, cegiełki, komitety… - cuda wyczyniano, by film mógł powstać. I powstał. Ale w kinach zobaczyło go niewiele ponad 70 tys. ludzi. 51 miejsce w polskim BoxOffice za rok 1994 mówi właściwie wszystko.
Część filmowców poszła więc amerykańską drogą („Psy” Pasikowskiego, serialowa „Ekstradycja”), ale było to tylko naśladownictwo. Do tego niskobudżetowe, więc większości tych „polskich amerykanów” też nie dało się oglądać.
Dopiero rok 1999 okazał się być przełomowym. Właśnie za sprawą „Ogniem i mieczem” Jerzego Hoffmana, na które sprzedano ponad 7 milionów biletów! Zaczęła się więc moda na ekranizowanie kolejnych lektur (sam Hoffman cztery lata później nakręcił „Starą baśń: Kiedy słońce było bogiem”).
Nie był to zbyt udany film. Ale i „scenarzystę” miał gorszego, bo różnice między Sienkiewiczem, a Kraszewskim widać od pierwszych stron ich powieści. Bez owijania w bawełnę: autor Trylogii lepszym pisarzem był. Hoffman zaś wyjątkowo sprawnym reżyserem.
Jego „Ogniem i mieczem” to swoiste, rodzime kino płaszcza i szpady (kontusza i szabli). Barwne, żywe, dowcipne, przygodowe, łotrzykowskie… - mógłbym tak jeszcze długo, ale przecież nie samymi atrakcjami stoi ten film. Jest tu coś więcej. Mianowicie bardzo ciekawe spojrzenie na historię I Rzeczpospolitej.
W dwutomowej powieści Sienkiewicza z 1884 roku, Kozacy, czy Ukraińcy ukazani są zdecydowanie negatywnie. Krytyka rozpisywała się nawet o „polskim westernie”, gdzie polska szlachta miała cywilizować dzikich mieszkańców Dzikich Pól, tak jak biali osadnicy zdobywać Dziki Zachód i rozprawiać się z Indianami.
U Hoffmana inaczej. Niejednokrotnie staje on po stronie Kozaków. Ukazuje ukraińskie racje i polskie zdrady, dzięki czemu jego film bliższy jest prawdzie historycznej. Tym bardziej warto go sobie przypomnieć.
On-line można „Ogniem i mieczem” oglądać np. na platformach streamingowych Polsatu, Canal+, czy w PlayNow.
*
Teks z cyklu Filmy wszech czasów
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...