Sąd federalny w Nowym Jorku odrzucił niedawno porozumienie między firmą Google, a grupą autorów i wydawców na temat digitalizacji książek, wciąż jednak pojawiają się postulaty utworzenia biblioteki cyfrowej.
Sędzia Denny Chin na Manhattanie nie zaakceptował tego, że Google umieszcza książki w sieci zanim jeszcze zaaprobują to właściciele praw autorskich. Jak jednak twierdzi na łamach "The New York Times" dyrektor Biblioteki Harvardu, prof. Robert Darnton, nie powinniśmy porzucać marzeń Google o udostępnieniu wszystkim książek, które publikowane są na świecie. A w tym celu należałoby stworzyć bibliotekę cyfrową.
Autor komentarza w nowojorskim dzienniku nie lekceważy związanych z tym przedsięwzięciem trudności natury prawnej, finansowej, technologicznej, a nawet politycznej. Jego zdaniem, wszystkie te problemy można jednak rozwiązać.
Darnton podkreśla, że porozumienie Google z stowarzyszeniami amerykańskich autorów nie reprezentowało wszystkich pisarzy publikujących książki w ostatnich dekadach. Niektórzy woleliby udostępnić swoje dzieła na odmiennych warunkach, inni godziliby się na to nawet bez wynagrodzenia.
Google chciałby otrzymać prawo do digitalizacji tych książek, które nie podlegają ochronie z tytułu prawa autorskiego. Nie zrezygnuje też z możliwości czerpania dochodów ze swej działalności. Dlatego, zdaniem Darntona należałoby szukać innej, niekomercjalnej alternatywy. Mogłaby się nią stać cyfrowa biblioteka publiczna.
Jak twierdzi autor komentarza w "NYT", fundusze na taki projekt mogłyby pochodzić od różnych fundacji. Przypomina zarazem, że digitalizacja jednej strony kosztuje według szacunków od 10 centów, do ponad 10 dolarów. Książek mógłby dostarczać zespół bibliotek respektujących prawa autorskie.
Z postulatem aby uczynić to bez Googla występuje też komentator "Los Angeles Times" Michael Hiltzik. W jego przekonaniu nie powinno się raczej tego rodzaju projektu powierzać korporacji.
Darnton przypomina, że biblioteki naukowe już w ostatnich 20 latach zeskanowały część swych kolekcji. Francja asygnuje 750 milionów euro na skanowanie swych skarbów kultury. Holenderska Biblioteka Narodowa próbuje digitalizować wszystkie książki i periodyki wydane tam od roku 1470. Podobne wysiłki podejmują Australia, Finlandia i Norwegia.
Google zeskanował już ok. 15 mln książek. Dwa przynależą do domeny publicznej. Jak sugeruje Darnton, powinny one stworzyć podwaliny cyfrowej biblioteki publicznej.
Google zademonstrował jak dzięki śmiałości i zastosowaniu odpowiedniej technologii przekształcić i upowszechnić intelektualne bogactwo naszych książek leżących na półkach. Tylko jednak cyfrowa biblioteka publiczna, podkreśla Darnton, dostarczy czytelnikom tego, czego potrzebują, by sprostać wymogom XXI wieku; bogaty zbiór z którego skorzystać może każdy bezpłatnie, w dowolnym miejscu i czasie.
Nie jest jednak pewne czy ideę będzie można wprowadzić bezboleśnie w życie. Przestrzega przed tym ekspert prawa autorskiego Peter Jaszi. Przewiduje on protesty lobby wydawców, studiów filmowych oraz wytwórni płyt, które projekty w rodzaju cyfrowej biblioteki publicznej postrzegają jako naruszanie prawa autorskiego.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...