Jeden z najbardziej przejmujących filmów w dziejach brytyjskiego kina społecznego.
- A który film z tego gatunku nie jest przejmujący? – mógłby ktoś zapytać. Ano właśnie. Zwykle jednak twórcy dają widzom jakąś nadzieję, „przełamują” swoje opowieści humorem, komponują je jako historie wesołe, czyli smutne, słodko-gorzkie itp.
W nakręconym w 2002 roku przez Mike’a Leigh „Wszystko albo nic” nadziei właściwie nie ma. Jedyne „światełko” pojawi się dopiero pod koniec filmu, a do tego czasu… dramat.
Jedni tropią smutki w alkoholu, inni próbują je zajadać. Jeszcze inni godzą się na szarość i prozę życia, ale popadają w apatię. To dorośli, bo młodzi odreagowują agresją, używkami, seksem…
Problemem jest bezsens. Bezsens egzystencji, jaką przychodzi im wieść. Pracują na okrągło, za marne grosze, by z trudem, jakoś, związać koniec z końcem. Ojciec - taksówkarz, matka - kasjerka w supermarkecie, córka – opiekunka osób starszych. Są też sąsiedzi, znajomi – wszyscy na podobnych etatach, żyjący w zbliżonych warunkach.
Wyjątkiem – bo przecież od każdej reguły jest jakiś wyjątek – będzie tutaj Ruth, grana przez Sheen Maureen. Jest biednie? A może po prostu skromnie? Bez jakichkolwiek perspektyw? A po co komu perspektywy, skoro można cieszyć się każdym dniem, drobiazgiem i w ten sposób iść przez życie.
Może to jest ten trick?
A może jest nim miłość, o której większość naszych bohaterów najzupełniej w świecie zapomniała. Kiedy się poznawali, zaczynali wspólne życie nie mogli uwierzyć we własne szczęście. Kilkanaście lat później – już z dziećmi, rachunkami, kredytami, pierwszymi chorobami – po miłości nie pozostał nawet ślad.
A może jednak? Ale czy to możliwe, by nosił go w sobie ten zaniedbany, słoniowaty taksiarz, w którego wciela się tu Timothy Spall?
O tym już muszą Państwo przekonać się sami. A zapewniam, że warto. Warto czekać na ten koniec! Być może najniezwyklejszy, najmniej oczekiwany, ale dający największą nadzieję happy end w dziejach kina…
*
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...