W weekend w tv i na VOD: Jeden dzień

A czas płynie…

Bo w właśnie o upływie czasu jest ten film. Trochę komedia romantyczna, trochę melodramat - twórcy bardzo pomysłowo lawirują między tymi dwoma, klasycznymi i bardzo przyjemnymi dla oka gatunkami. Ale na końcu ewidentnie wykraczają poza ich ramy. Dają nam uniwersalną historię o tym, jak to czas płynie. Jak się zmieniamy, jak zmieniają nas kolejne życiowe etapy, dramaty, „zwroty akcji”, których samo życie przynosi więcej niżby to wymyślił najbardziej nawet płodny i pomysłowy scenarzysta filmowy.

Tu zaczyna się jak zwykle. Chłopak spotyka dziewczynę. Tyle, że szybko się rozstają. Choć jakiś tam, szczątkowy kontakt z sobą jednak utrzymują. Ich losy czasem się krzyżują. Czasem na siebie wpadają. Przypominają sobie o sobie. Więc czemu by, przynajmniej raz w roku, nie spotkać się. Nie pogadać. Obgadać, co też im się przez ostatnich 365 dni wydarzyło.

Przyjaźń to? Miłość? Jakaś relacja na pewno. Tyle tylko, że wciąż się zmieniająca. Nie dająca do końca zdefiniować. Raz jedno jest wolne, a raz drugie. Gdy on chciałby się zaangażować, ona akurat zaczęła związek z kimś innym. Gdy u niej jednak nie wyszło, on chyba właśnie będzie się żenić. Gdy jedno chce się ustatkować, drugie myśli wyłącznie o karierze itd. Itp. A po roku znowu inaczej.

No ogląda się to. Ogląda. Lone Scherfig, twórczyni takich głośnych, choć poważniejszych filmów, jak „Włoski dla początkujących”, czy „Wilbur chce się zabić”, tu pokazuje, że potrafi kręcić także dla szerszej (masowej!) widowni, a przy tym nie opowiada nam błahej, cukierkowej historyjki. Wręcz przeciwnie. Otrzymujemy uniwersalną opowieść, w której odnaleźć może się każdy. Ilekroć by do niej nie wracał. A to właśnie taki film, do którego widzowie wracają nieustannie.

Trochę współczesny klasyk. Nieoczekiwany. Bo gdy wydawało się, że po tych wszystkich „Czterech weselach i pogrzebie”, „Notting Hill”, czy kolejnych opowieściach o przygodach Bridget Jones nikt już prochu nie wymyśli, na kinowych ekranach pojawił się „Jeden dzień”. I widzowie znowu poczuli, że to o nich. O nas.

Spora w tym zasługa Anne Hathaway i Jima Sturgess’a. Odegrali swoje role perfekcyjnie. Nikt innych nie pasowałby tu lepiej. A może jednak? Wszak tym roku, w (a jakże) serialu, postanowili pójść w ich ślady Ambika Mod i Leo Woodall. Jak im poszło? Jeśli Państwo jeszcze  nie widzieli, to sprawdzić oczywiście można. Ale filmową ekranizacje książki Davida Nicholls’a obejrzeć po prostu trzeba. I to kolejny, kolejny i kolejny raz.

*

Najbliższa okazja już w niedzielę 22 grudnia o 20:20 w TVP 1. Powtórka 24 grudnia o 1:10 na tym samym kanale.

On-line filmowy „Jeden dzień” znajdą Państwo w Canal+ i Playerze. Serialowy jest na Netflixie.

A to był tekst z cyklu Filmy wszech czasów

W weekend w tv i na VOD: Jeden dzień

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości