Na początku XXI wieku najpopularniejsi zdają się być lękliwy „Detektyw Monk” i depresyjny Kurt Wallander. Jak to świadczy o naszym społeczeństwie i kondycji współczesnego człowieka?
Na łamach najnowszego “Przekroju” Wojtek Kałużyński analizuje fenomen powieści i seriali detektywistycznych, które królują w popkulturowym kanonie od końca XIX wieku.
Wszystko zaczęło się od genialnego Sherlocka Holmesa i Herkulesa Poirot. Po nich przyszedł czas na cynicznych twardzieli rodem z kina noir, wśród których prym wiedli Phillip Marlowe i Sam Spade, a którzy przeszli do historii dzięki niezapomnianym rolom Humphreya Bogarta.
Następnie na ekranach kin i telewizorów zagościli safandułowaci porucznik Columbo i inspektor Clouseau. W czasach prosperity królował playboy Simon Temper, w czasach kryzysu i zagrożenia ze strony przestępczości charyzmatyczny Kojak.
W latach ’80 „mroczne wizje zastąpił swojski klimat, lżejszy, rozrywkowy ton i czasem przewrotny, ale wyraźny optymizm” – pisze Kałużyński w tekście „Nowy wiek detektywów" i wskazuje na takie seriale, jak „Detektyw w sutannie”, „Detektyw Remington Steel”, czy „Na wariackich papierach”.
Na początku XXI wieku najpopularniejsi zdają się być lękliwy „Detektyw Monk” i depresyjny Kurt Wallander. Jak to świadczy o naszym społeczeństwie i kondycji współczesnego człowieka? O tym więcej w najnowszym numerze tygodnika „Przekrój”.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.