Komentarze do materiału/ów:
Wojenny melodramat, czyli… klasyka. Stary, dobry, sprawdzony patent na hit?
Tysiąc młodych osób z katechetami obejrzało w teatrze muzycznym brawurowy spektakl o papieżu Polaku.
Jeden z filmów-symboli lat '80. Najbardziej ikonicznych produkcji tamtej dekady.
A wojna to wojna i razem z bohaterstwem jakże często podąża okrucieństwo.
Świadectwo Dąbskiego jest ważne dla trzeźwej oceny nie tylko AK ale wszystkich ugrupowań zbrojnych, nie tylko polskich. Woja jest okrutna.
Dziwi mnie bardzo, jak ktoś mówi, że taka książka, której autorem jest człowiek z AK może źle wpłynąć na wizerunek Armii Krajowej. Jest w tym sporo hipokryzji, bo inne formacje (najczęściej niepolskie) przedstawiamy jedynie w negatywnym świetle akcentując tylko i wyłącznie na okrucieństwach. Ale jak widać tyczy się to również i AK. Niestety.
Dla prawdy i uczciwej oceny trzeba mówić również o ciemnych stronach AK, bo jeżeli tego nie robimy (a często świadomie zakłamujemy, żeby nie obalać mitów!), to jakim prawem wymagamy tego np. od Ukraińców. Usuwamy drzazgi czy nawet belki z oczu innych zapominając o swoich. Jestem przekonany, że patriotyzm nie polega wcale na wychwalaniu swego narodu, ale na odwadze mówienia o jego błędach w sposób uczciwy - nie patrząc na możliwość obalenia mitów. Tego zresztą wymaga postawa chrześcijańska.
To pytam - czy według Ciebie ta relacja w ten sposób prezentuje prawdę i tylko prawdę?
Ja mam duże wątpliwości.
Jednocześnie z tą całą prawdą jest tak że dociekliwy będzie ją znał, ten mniej dociekliwy zatrzyma się na haśle AKowcy mordercy...
Wyroki na konfidentów i ludzi popełniających zbrodnie są koniecznością w czasie wojny. Pozostawienie ich przy życiu powodowałoby śmierć wielu niewinnych osób.
Warto też pamiętać o liczbach. Takich zastrzelonych konfidentów, gestapowców i innych zbrodniaży mogło być parę tysięcy.
W wojnie irackiej zginęło pół miliona niewinnych ludzi. W Afganistanie 50 000 niewinnych osób. Nie było procesów przed sądami wojennymi, nie było podejrzenia, tylko obecność w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Bomby i pociski artyleryjskie winnych nie wybierają.
To jest gigantyczna różnica.
Na szczęście jeszcze mieli tyle przyzwoitości, by dołączyć opinie AKowców. Miażdżące. Cytuję za Andrzejem Solakiem "Egzekutor czy... blagier?"
Tom „Egzekutor” poza wspomnieniami Dąmbskiego zawiera również listy skierowane do redakcji „Karty” po opublikowaniu fragmentów prozy likwidatora.
Ppłk Czesław Cywiński, prezes Zarządu Głównego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej stawia (zdawałoby się oczywisty) postulat, by treść wspomnień skonfrontować z dokumentami i rzetelnymi opracowaniami historycznymi, by zjawiska patologiczne nie wypaczyły rzeczywistego obrazu AK.
Kpt. Mieczysław Skotnicki, prezes Koła ŚZŻAK w Tyczynie, w bardzo emocjonalnym liście dezawuuje wiarygodność „Egzekutora”. Stwierdza, że „Stefan Dąmbski w każdym niemal fragmencie mija się z prawdą historyczną, (...) wciela się w inne postacie, przypisując sobie autorstwo szeregu dokonanych przez innych bohaterskich czynów”. Skotnicki posuwa się nawet do zakwestionowania przynależności Dąmbskiego do Placówki AK Hyżne!
Utrzymany w znacznie spokojniejszym tonie list Ireny Filipowicz, pochodzącej z Hyżnego (a więc z obszaru działania „Egzekutora”) potwierdza, że Dąmbski był żołnierzem AK. Autorka uznaje jednak, że „jego wspomnienia budzą duże wątpliwości, a niektóre ich fragmenty są po prostu nieprawdziwe”. Pani Filipowicz podaje kilka przykładów nieścisłości, ze szczególnie ciekawym przypadkiem Jadzi Pierożanki, którą (jak powiedziano wyżej) Dąmbski miał zlikwidować za współpracę z Gestapo.
"Dąmbski opisał romans wspomnianej zdrajczyni z żołnierzem AK, Bronisławem Pieniowskim. Jej denuncjacja miała pociągnąć za sobą pacyfikację Hyżnego i śmierć niemal całej rodziny Pieniowskiego (rodziców Bronisława, jego trojga rodzeństwa oraz wujka).
Dąmbski miał zastrzelić denuncjatorkę Jadzię dwa tygodnie później. Relacja z egzekucji przypomina trochę tanie romansidło: „Jest księżycowa noc, widzę to piękne ciało przed sobą i w ostatniej chwili odczuwam pewnego rodzaju żal...”
Teraz pora skonfrontować te enuncjacje z listem Ireny Filipowicz. Okazuje się ona bliską krewną Bronisława Pieniowskiego. Jego rodzina, rzekomo zamordowana przez Niemców na skutek denuncjacji Pierożanki – to dziadkowie, matka i wujostwo pani Filipowicz. Jednak, jak stwierdza autorka listu, osoby te nigdy nie były aresztowane przez Niemców (zmarły śmiercią naturalną), ówczesna pacyfikacja w Hyżnem jest wymysłem, a o urodziwej Jadzi Pierożance – nikt nie słyszał!
Nie da się ukryć, informacja ta jest miażdżąca dla wiarygodności autora „Egzekutora”. Stanowi jasną przesłankę, że niniejszą autobiografię należy wziąć pod lupę z wyjątkową starannością. Nadmieńmy, że to nic wyjątkowego w światowej literaturze wojenno-wspomnieniowej. Niejeden weteran wykazywał skłonność do blagierstwa. Szczegółowe badania historyków pozwoliły w wielu wypadkach zdemaskować wymyślone akty bohaterstwa, np. znacząco zredukować ilość samolotów rzekomo strąconych przez niektórych asów przestworzy, ilość okrętów zatopionych przez pewnych dowódców okrętów podwodnych itp. Czy wydawca „Egzekutora” zadbał należycie o wyjaśnienie wątpliwości?"
Przynależność do jakiejkolwiek organizacji i walka w jakichkolwiek, nawet najszczytniejszych celach nie zwalnia od odpowiedzialności przed Bogiem za to, co się robi wobec drugiego człowieka.