Czyli jeden z tych filmów – obok np. „Obywatela Kane”, czy „Ojca chrzestnego”, które najczęściej lądują w pierwszych piątkach, czy dziesiątkach najważniejszych tytułów w całej historii kinematografii.
Kiedy w 1993 roku film ten wchodził na ekrany, wydawało się, że kino może już wszystko.
Bo w weekend w tv i na VOD tym razem… nic.
Teoretycznie tytuł mówi wszystko. Od razu wiadomo komu poświęcono ten nakręcony w 1962 roku film.
Na Dzikim Zachodzie, żeby być bardziej precyzyjnym.
Skromna, niskobudżetowa, kanadyjska komedia… Tymczasem mówi nam ona więcej o otaczającym nas świecie niż niejedno „wielkie dzieło” prezentowane właśnie na festiwalu w Cannes.
Czyli Billy Wilder wiecznie żywy!
Czyli za kulisami wielkiego, amerykańskiego show.
I jak Państwu minął długi majowy weekend? W górach? Przy grillu? Przed telewizorem?
A tu poważna sprawa. Bo jeden, drugi, trzeci kieliszek się wychyla i ani się człowiek nie spostrzeże, gdy dopada go uzależnienie. Albo poważne, życiowe konsekwencje tego, co „nawywijało się” po pijaku.