Choć z kalendarza Majów nie wynika, że za rok nastąpi koniec świata, to lęk przed tym, co ma nastąpić 21 grudnia 2012 r. świetnie wpisuje się w popularyzację kultury Majów - uważa dr Stanisław Iwaniszewski z Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie.
W rozmowie z PAP dr Iwaniszewski wyjaśnił, że choć rzeczywiście 21 grudnia 2012 r. w kalendarzu Majów skończy się cykl 13 baktunów (1 baktun = 1 872 tys. dni), to Majowie wcale nie wierzyli, że razem z tym cyklem skończy się świat. Po zakończeniu starego cyklu, ma się tylko rozpocząć nowy. Majowie wcale nie wspominali, że zmianie cyklów mają towarzyszyć kataklizmy czy katastrofy.
W kalendarzu Majów - opisywał ekspert - cykl trwający 5200 lat (każdy rok po 360 dni), liczony był od dnia, który przypadł na 11 sierpnia 3114 r. p.n.e. Tego właśnie dnia skończyła się poprzednia (trzecia) epoka świata, zakończył się poprzedni cykl 13 baktunów. Wtedy to, według mitu, została na nowo stworzona Ziemia, a wyobrażano ją sobie pod postacią pływającego w oceanie żółwia, zaś bogowie umieścili na niebie trzy kamienie. Takie kamienie ustawiało się w palenisku wewnątrz każdego domostwa, żeby przygotowywać ciepłe potrawy. Można było więc to interpretować, że bogowie wyznaczyli wtedy człowiekowi miejsce pod budowę nowego świata. Iwaniszewski dodał, że takie symboliczne daty założenia świata przyjmowano w bardzo wielu kulturach.
O tym, co miałoby się zdarzyć pod koniec cyklu kalendarzowego mówi inskrypcja z VII w. n.e. umieszczona na tzw. Monumencie 6 z miejscowości Tortuguero w Meksyku. Wynika z niej, że zakończeniu cyklu kalendarzowego, przypadającemu na dzień 21 grudnia 2012 roku, miałoby towarzyszyć jedno z bóstw - Bolon Yokte. Iwaniszewski wyjaśnia, że zarówno początek cyklu czasu, jak i jego koniec musiały być nadzorowane przez określonych bogów, zainteresowanych osobiście kontynuacją rachuby czasu. Jak zaznaczył naukowiec, Majowie wcale nie spodziewali się, że nadejściu bóstwa ma towarzyszyć coś straszliwego. Bolon Yokte miał po prostu być obecny przy zakończeniu cyklu kalendarzowego.
Dr Iwaniszewski zwrócił przy tym uwagę, że cyklicznie świat postrzegali nie tylko Majowie, ale np. Aztecy. U nich cykle były jednak znacznie krótsze, trwały 52 lata. "Ostatnio koniec takiego cyklu nastąpił w 1975 r., a kolejny - ma nastąpić w 2027 r." - wyjaśnił archeolog.
Podkreślił, że katastroficzne wróżby nie były Majom znane dopóty, dopóki nie zetknęli się oni z kulturą europejską. "Koncepcja defetystycznej przepowiedni pojawiła się w kulturze Majów dopiero w okresie kolonizacji" - stwierdził rozmówca PAP. To właśnie z Europy przybyły przepowiednie o końcu świata i lęk przed okrągłymi datami. Iwaniszewski przyznał, że Majowie posługiwali się przepowiedniami, m.in. aby usprawiedliwić swoją klęskę w walce z najeźdźcami lub aby pocieszyć się, że rządy Hiszpanów też będą musiały się kiedyś skończyć. Były to jednak wizje jedynie katastrof, które nadejdą w ciągu najwyżej kilku dekad.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.