Fragment książki Musaba Hasana Jusufa "Syn Hamasu".
– Zdaję sobie sprawę, że to nie ma sensu. Ale nie obchodzi mnie, co na ten temat myślicie. Wiem, co widziałem.
Oficer oburzył się na mnie i wyszedł, trzaskając drzwiami. Loai kazał mi się uspokoić i opowiedzieć wszystko jeszcze raz od początku, ze szczegółami. Okazało się, że chevrolet nie pasuje do informacji, które mieli na temat Brygad. To był kradziony izraelski samochód – takimi autami jeździli wprawdzie działacze Autonomii, ale nie potrafiliśmy określić, jaki to ma związek z nową frakcją.
– Jesteś pewien, że to był zielony chevrolet? – zapytał. – Nie widziałeś przypadkiem bmw?
Na wszelki wypadek wróciłem pod tamten adres, żeby się upewnić. Zielony chevrolet nadal stał zaparkowany w tym samym miejscu. Obok zauważyłem jednak inny samochód, przykryty białą plandeką. Ostrożnie zakradłem się bliżej i zajrzałem pod przykrycie – to było srebrne bmw, model z 1982 roku.
– Świetnie, mamy ich! – wykrzyknął Loai, kiedy zadzwoniłem, żeby mu o tym powiedzieć.
– O czym ty mówisz?
– To ochroniarze Arafata!
– Coś takiego! A myślałem już, że wszystko mi się pokręciło – stwierdziłem sarkastycznie.
– Nie, miałeś całkowitą rację. To bmw przewijało się we wszystkich strzelaninach na Zachodnim Brzegu w ciągu ostatnich paru miesięcy.
Okazało się, że moja informacja była przełomowa – wskazywała, że Brygady Męczenników Al-Aksa to nikt inny, tylko osobista ochrona Arafata. Arafat finansował tę działalność z pieniędzy pochodzących z kieszeni amerykańskich podatników i ofiarodawców z całego świata. Odkrycie tego powiązania przyczyniło się do powstrzymania straszliwego łańcucha zamachów bombowych, w których ginęli niewinni cywile. Dowód, który dostarczyłem Szin Bet, został później użyty przeciwko Arafatowi przed Radą Bezpieczeństwa ONZ.
Teraz musieliśmy wyłapać członków nowej komórki – odciąć wężowi głowę, jak mawiali Izraelczycy. Ustaliliśmy, że najbardziej niebezpiecznymi osobami w Brygadach są Ahmad Ghandur, ich główny przywódca, oraz Muhanad Abu Halawa, jeden z jego asystentów. Mieli już na koncie śmierć kilkunastu ludzi. Wydawało się, że wyeliminowanie ich z gry będzie dość łatwe. Znaliśmy ich tożsamość i miejsce zamieszkania, a co najważniejsze – oni nie zdawali sobie sprawy, że to wszystko wiemy.
Żołnierze Sił Obronnych Izraela wypuścili zdalnie sterowany model latający, który krążył nad osiedlem i zbierał informacje. Jednak dwa dni później Brygady przypuściły kolejny atak na terenie Izraela i Izraelczycy zdecydowali się na przeprowadzenie akcji odwetowej. Ciężki czołg bojowy Merkawa wystrzelił dwadzieścia pocisków w kierunku obserwowanego budynku. Niestety nikt nie zadał sobie trudu, by wcześniej sprawdzić urządzenie monitorujące i potwierdzić, że bojownicy są w domu. Nie było ich.
Co gorsza, teraz wiedzieli już, że wpadliśmy na ich trop. Nic dziwnego, że schronili się w kwaterze głównej Arafata. Ze względów politycznych nie mogliśmy tam tak po prostu wkroczyć. Teraz ataki Brygad stały się jeszcze częstsze i groźniejsze.
Ahmad Ghandur jako przywódca figurował na pierwszym miejscu listy poszukiwanych. Gdy przeniósł się do kwatery Arafata, wydawało się, że nigdy go nie dopadniemy. I rzeczywiście, nie dopadliśmy. Jak się okazało, sam wymierzył sobie sprawiedliwość.
Któregoś dnia, przechodząc obok starego cmentarza w Al-Birze, natknąłem się na pogrzeb wojskowy.
– Kto zginął? – spytałem z ciekawości.
– Ktoś z północy – odparł jakiś człowiek. – Wątpię, żebyś go znał.
– Jak się nazywał?
– Ahmad Ghandur.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...