Już prawie 20 lat działa we Wrocławiu teatr integracyjny. Obok zawodowych aktorów na deskach grają również osoby niepełnosprawne. Jest to jedyna tego typu inicjatywa w Polsce świadcząca o tym, że sztuka jest dla ludzi wrażliwych.
Teatr Arka łączy ideę teatru blisko widza z ideą teatru bez barier. Wśród 23 pracowników placówki osób niepełnosprawnych jest 11, w tym 6 adeptów aktorstwa. – Czterech z nich pracuje u nas ponad 6 lat. Jeden autystyk ma 3 lata stażu, a dziewczyna z zespołem Downa jest z nami od niedawna – mówi Renata Jasińska, twórca i dyrektor Teatru Arka.
– Wszyscy grają jak zawodowcy. Są na bardzo wysokim poziomie artystycznym, ale też doskonale radzą sobie w życiu codziennym. Udzielają wywiadów i potrafią się doskonale wysłowić. Różnorodność i odmienność ludzka jest bogactwem wykorzystywanym we wszystkich projektach podejmowanych przez pracowników teatru. Inność intelektualna i emocjonalna nie jest barierą nie do przeskoczenia, ale naturalną inspiracją do tworzenia niezwykłych spektakli.
Dziecięca wrażliwość
Zespół artystyczny jest starannie dobierany. Jak tłumaczy pani dyrektor, aktorzy muszą być na najwyższym poziomie, by cały czas udowadniać, że Teatr Arka jest bardzo dobry. – Oprócz tego powinni być po prostu dobrymi ludźmi. Wydaje mi się, że to jest nawet ważniejsze od umiejętności – dodaje. Nie wszyscy traktują przedsięwzięcie poważnie, tak jak pracownicy placówki. – Często słyszę takie głosy, również od urzędników, że z niepełnosprawnymi nie uda mi się zrobić prawdziwego teatru. Nie są traktowani jak artyści. Ludzie nie doceniają ich i dają im szansę co najwyżej na zabawę – tłumaczy z żalem.
Żaden z adeptów nie ma wykształcenia aktorskiego. Dlaczego? Bo nie mając ukończonej szkoły średniej, nie mogą studiować w szkołach teatralnych. Jest jednak szansa, że otrzymają od ministra kultury specjalne certyfikaty zawodowe. Tymczasem pani Renata mówi bardzo ciepło o swoich podopiecznych, zwracając uwagę na ich niezwykłą wrażliwość – element bardzo ważny w aktorskim fachu. Zauważa, że ich podejście do życia jest dziecięce, ale nie infantylne.
– Mimo że są to dorośli ludzie, mają wiele cech dziecięcych. Są bezkompromisowi i pozbawieni masek. Tak jak najmłodsi nie rozumieją kłamstwa i obłudy. Są piękni i czyści – opowiada.
Praca z niepełnosprawnymi adeptami jest niezwykle ciężka i wymaga bardzo wiele cierpliwości. Dlatego przed zawodowymi aktorami stoi zdecydowanie więcej zadań. Oprócz pełnego zaangażowania w próby muszą być doskonałymi psychologami i terapeutami.
- Nasi niepełnosprawni są ciepli, dobrzy, przytulają się, kochają, ale trzeba im umieć odpowiedzieć. Nie może być w relacjach negatywnych emocji, jak choćby zawiść, złość czy zazdrość. Jeśli jest jakakolwiek rywalizacja, to staram się, by była ona zdrowa - tłumaczy R. Jasińska i dodaje, że adepci często przychodzą się zwierzać aktorom. Powoduje to zacieśnianie więzi, co prowadzi do powstania monolitycznego zespołu artystycznego. Dzięki temu realizacja przedstawień jest na najwyższym poziomie. - Niepełnosprawni umysłowo są jakimś zrządzeniem Bożym. Oni mają nam coś ukazywać. Nie są tutaj przez przypadek. Bez nich świat byłby nieciekawy - mówi dyrektor Teatru Arka.
Mimo wręcz rodzinnej atmosfery placówka jest w pełni zawodowa. Wszyscy pracownicy dostają normalne wynagrodzenie za swoją pracę. Na pensje niepełnosprawnych część środków pochodzi z PFRON-u. - Traktowani są normalnie. Czasem tak sobie myślę, że gdyby nie te ich choroby, to byliby to ludzie robiący wielkie kariery - mówi R. Jasińska.
Cud teatru
- Całe to miejsce, które nazywa się Stowarzyszeniem Przyjaciół Teatru Arka, istnieje, bo „dobre duchy” tego chcą. Wiele razy stawaliśmy nad przepaścią finansową i wydawało się, że nie będziemy mieli za co funkcjonować. Ja uważam, że to ręka Jana Pawła II - mówi Renata Jasińska i wspomina swoje doświadczenie z Ojcem Świętym.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.