Osławiona Mickiewiczowskim wierszem Reduta Ordona odsłania swoje tajemnice. Prawda historyczna daleka jest jednak od tej zawartej w patriotycznej liryce.
Urządzenia pomiarowe wskazują, że głębiej w ziemi jest „coś jeszcze”. Prowadzący wykopki spodziewają się znaleźć ślady drugiej prochowni. Stan i rozrzut amunicji pozwoliłyby zweryfikować tezę o wysadzeniu fortyfikacji.
Wedle Mickiewiczowskiej wersji, dowodzący redutą Juliusz Konstanty Ordon, widząc, że nie jest w stanie dłużej bronić jej przed Rosjanami, bohatersko wysadził się wraz z całą amunicją. Nie wiadomo, czy gen. Józef Bem, dowódca pierwszej linii obrony Warszawy, wizytujący redutę w przeddzień walk, wydał rozkaz zniszczenia amunicji w razie przegranej i czy może rozkaz nie do końca solidnie wykonano, czy też – jak podają dokumenty rosyjskie – wybuch wywołał pocisk wrzucony w stos prochu.
– Według ustaleń archeologów, prochownia nie była schowana w ziemi – jak dotąd sądzono – ale była jedynie lekko w niej zagłębiona. Nad powierzchnią chroniła ją szopa zbita z desek, najpewniej surowych, więc usytuowana na wzgórzu była jasnym, łatwym celem dla przeciwników – mówi wicedyrektor Borkowski. Podczas wybuchu zginęło 100 Rosjan i spora część z 350–400-osobowej polskiej załogi.
Sam podporucznik Ordon, który – wbrew temu, co pisał Mickiewicz – nie dowodził redutą, a był dowódcą artylerii, doznał jedynie oparzeń i znalazł się w grupie 60 Polaków wziętych do niewoli. Rzeczywisty dowódca, major Ignacy Dobrzelewski, wyszedł z walk bez szwanku i, jak pisze Małgorzata Karpińska w magazynie „Mówią wieki”, „pozostał w Warszawie po kapitulacji i ponowił przysięgę carowi”. Ordon walczył potem jeszcze w czasie Wiosny Ludów, na emigracji przystąpił do wolnomularzy, a życie zakończył śmiercią samobójczą.
Czaszki żołnierzy
Siłę wybuchu w reducie będzie można ustalić po rozmieszczeniu odnalezionej amunicji, części kartaczy i granatów, ale także po obrażeniach, jakie noszą odkryte szczątki uczestników walk. Do tej pory w wilczych dołach archeolodzy odsłonili kilkadziesiąt szkieletów. I w jednym Mickiewicz się nie mylił, że „ci, co bronili – i ci, co się wdarli/ Pierwszy raz pokój szczery i wieczny zawarli”. W jednym grobie leżą bowiem Polacy i Rosjanie.
– Identyfikujemy ich po guzikach na mundurach. Na rosyjskich są numery różnych pułków. Szczątki Polaka udało się zidentyfikować dzięki charakterystycznemu guzikowi – cynowemu z koroną, jakie mieli żołnierze 1. pułku strzelców pieszych. W kilku przypadkach zachowały się kawałki mundurów, butów, skórzanego oporządzenia – mówi pochylony nad jednym z wilczych grobów Robert Bartoszek. Odnalezienie tak dużej liczby szczątków w wilczych dołach było dla naukowców zaskoczeniem. Dotąd bowiem sądzono, że poległych w czasie walk na Ochocie pochowano na cmentarzu prawosławnym na Woli. Pochówków Rosjanie dokonywali pospiesznie, bezładnie wrzucając ciała do dołów.
– Na tym etapie badań trudno powiedzieć, szczątki ilu ludzi odsłoniliśmy, bo oprócz pełnych szkieletów w dołach mamy też same czaszki i inne kości – zauważa Michał Paczkowski. – Pamiętajmy, że ci ludzie ginęli w boju i ciała poległych mogły być rozczłonkowane. Nie wiemy też, czy na głębszych poziomach nie są ukryte kolejne zwłoki.
Jak wykorzystać legendę?
Badanie terenów Na Bateryjce potrwa do końca tego roku. Znalezione przedmioty oraz ludzkie szczątki trafiają do Muzeum Archeologicznego, gdzie zajmują się nimi specjaliści. Potem dokumentację z wykopek i badań specjalistycznych przejmą historycy wojskowości, którzy pod okiem prof. Norberta Kasparka, znawcy XIX-wiecznej historii Polski, postarają się zrekonstruować przebieg walk. Efekty ich ustaleń i odkopane zabytki będą pokazane na wystawie w Muzeum Archeologicznym. Ale wicedyrektor Wojciech Borkowski chciałby pójść jeszcze dalej:
– Będziemy dysponowali kodem DNA poległych, mamy imienną listę obrońców reduty, może historykom uda się zdobyć podobną ze strony rosyjskiej... Nic więc nie stoi na przeszkodzie, żeby żołnierze „odzyskali” nazwiska – mówi wicedyrektor.
Po przeprowadzeniu badań, szczątki obrońców i szturmujących byłyby pochowane w czasie ekumenicznego nabożeństwa we wspólnej mogile. A co z redutą?
Teren, na którym odkryto fragmenty umocnień, należy do hiszpańskiego inwestora, który nie tylko bez problemów udostępnił go archeologom, ale też nie wyklucza jakiegoś sposobu ekspozycji umocnień w budynkach, które zamierza tam wybudować. Władze Ochoty przymierzają się do stworzenia parku historycznego lub miejskiego skweru dedykowanego reducie. Wszystko jednak będzie zależało od tego, czy wojewódzki konserwator zabytków wpisze ten teren do rejestru, o co zabiegają varsavianiści, i czy znajdą się pieniądze na multimedialne opowiedzenie historii Reduty Ordona nie mniej interesująco niż zrobił to 181 lat temu Adam Mickiewicz.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.