Są dowody, że ludzie mdleli, modląc się z tej książki. Teraz i my, ludzie XXI wieku, możemy sprawdzić jej moc.
Ukazał się polski przekład modlitewnika „Krzeszowska Droga Krzyżowa”. Ta przepełniona mistycyzmem księga została napisana z inicjatywy o. Bernarda Rosy, legendarnego odnowiciela cysterskiej potęgi na Dolnym Śląsku. Teksty wyszły spod pióra innego śląskiego geniusza epoki baroku – Johannesa Schefflera, bardziej znanego jako Angelus Silesius.
Pierwsze pełne wydanie tego oryginalnego przewodnika po Kalwarii Krzeszowskiej pochodzi z roku 1682. Księga zawiera 32 pieśni o Męce Pańskiej, do których ilustracje graficzne wykonał najsłynniejszy śląski malarz XVII wieku Michael Willmann, a muzykę do każdej skomponował George Joseph, kapelmistrz katedry wrocławskiej. Dzieło miało pobudzać krzeszowskich pielgrzymów do przeżyć związanych z cierpieniem Jezusa Chrystusa, szczególnie podczas dni poprzedzających Wielkanoc.
– Czytałem, że w trakcie procesji po kalwarii były przypadki, że ludzie masowo mdleli. Ta książka świetnie tłumaczy, dlaczego tak mogło być. Uważam, że została napisana niezwykle „psychologicznie”. Stwierdziłbym nawet, że wprowadza w pewien niezwykły trans. Gdy w kaplicy Piłata pada polecenie, ,Dusza mdleje”, to ci ludzie jak zahipnotyzowani mogli masowo mdleć na to polecenie – odnosi się do książki Krystian Michalik, przewodnik w krzeszowskim sanktuarium. Polska publikacja jest pierwszym szeroko udostępnionym śladem zapomnianego tzw. śląskiego mistycyzmu.
– „Krzeszowska Droga Krzyżowa” jest okazją, aby dotknąć mistycyzmu związanego z naszym sanktuarium, a może nawet i całym Dolnym Śląskiem. Mając w ręku modlitewnik i idąc pomiędzy krzeszowskimi kaplicami, możemy dotknąć wielkiej rzeczywistości teologicznej, mistycznej i historycznej. Przygodny turysta pojawiający się w Krzeszowie ogranicza się generalnie do obejrzenia przepięknych budowli. To za mało, żeby zachwycić się opactwem. Sanktuarium jest bowiem rzeczywistością teologicznie zamkniętą. Powstające w XVIII wieku budowle miały wielką podporę duchową. Dzięki publikacji możemy nareszcie poznać, jak żyli wiarą ludzie 300 lat temu! – uważa ks. dr Józef Lisowski, kanclerz Legnickiej Kurii Biskupiej.
Teraz po polsku
Na świecie jest tylko jeden egzemplarz krzeszowskiego modlitewnika w oryginale – „Schmertzhaffter Lieb – und Kreuzweg”, a znajduje się w zbiorach Biblioteki Uniwersyteckiej we Wrocławiu. Praca nad jego przekładem trwała prawie trzy lata. Zajął się tym prof. Andrzej Lam z Warszawy, osoba bardzo znana i poważana w środowisku profesjonalnych tłumaczy. Ma w swoim dorobku m.in. przekłady dzieł rzymskiego poety Horacego, a także niemieckich klasyków – Schillera, von Eschenbacha czy Goethego.
W pewnym okresie trafił też na Angelusa Silesiusa, poetę żyjącego w XVII wieku. Jego rodzina pochodziła z Krakowa, ale z powodu prześladowań przeniosła się do Wrocławia. Tutaj Silesius zaczął studiować katolicką teologię i zmienił wyznanie z protestanckiego na katolickie. Zaczął wówczas tworzyć poezję, pełną wiary i mistycyzmu.
– Ciekawość moja była naturalna, ponieważ przetłumaczyłem wcześniej całe dzieło poetyckie wrocławskiego poety, mistyczne epigramaty pt. „Cherubinowy wędrowiec” i zbiór pieśni religijnych na cały rok liturgiczny pt. „Święta uciecha duszy, czyli duchowne pieśni pasterskie” z kompozycjami Georga Josepha, a potem również późny poemat eschatologiczny „Poglądowe opisanie czterech spraw ostatecznych” – wylicza profesor.
W pewnym momencie tłumacza zaintrygowała informacja pochodząca od prof. Andrzeja Kozieła, specjalisty od śląskiego baroku. Sugerował on, że Angelus Silesius jest autorem jeszcze jednego dzieła – modlitewnika o. Bernarda Rosy. – Po zapoznaniu się z krzeszowską księgą nie miałem wątpliwości, że autorem jej partii poetycko-wokalnych jest Anioł Ślązak. Mocne dowody, zarówno poetologiczne, jak i biograficzne, przedstawiłem w posłowiu do jej polskiego wydania, które właśnie się ukazało – dodaje tłumacz. Według prof. Lama tłumaczenie części nie byłoby rzeczą właściwą, ponieważ stanowi ono organiczną i dokładnie przemyślaną całość, zarówno pod względem teologicznym, jak i artystycznym.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.